Życie to nie książka ani żaden film, choć to ono pisze najlepsze scenariusze

   Kto mnie zna, wie, że od dawien dawna zaczytuję się w romansach. Zaczynałam od lekkich powiastek, w których to bohaterowie po uszy w sobie zakochani bawili się w podchody, by koniec końców paść sobie w objęcia. Przerabiałam komedie romantyczne, przy których bawiłam się w najlepsze, ale sięgałam także po piękne historie, które rozczulały mnie do łez. Z czasem zaczęłam sięgać po coraz "trudniejsze" romanse, pełne druzgocącej fabuły - niespełnione miłości, zdrady, gwałty, molestowania, choroby, poronienia, wypadki i śmierci. Znam to wszystko już prawie na pamięć, ale moi ulubieni autorzy wciąż mnie zaskakują! 

    Skąd biorą się pomysły tych genialnych kobiet (zresztą mężczyzn również, bo nie tylko panie piszą romanse!) i jak oni to robią, że ich historie sprawiają, że nie jestem w stanie oderwać się od książki? Dlaczego, utożsamiam się z bohaterami i  jak to działa, że wraz z upływem stron przeżywam drugie życie? Dlaczego zżywam się z postaciami i dlaczego płaczę, kiedy ich życie lega w gruzach? Jak to działa, że czuję się szczęśliwa i pełna energii, kiedy i oni są przepełnieni szczęściem? Dlaczego czuję to, co czują oni czują? To chyba zawsze pozostanie dla mnie zagadką, ale zagadką jest też to, dlaczego przenoszę książkowy świat do tego prawdziwego? Czyżbym nie potrafiła się wyplątać z sideł romantyzmu i zdjąć różowych okularów?

Pomyślicie pewnie, że naczytałam się romansideł, a teraz kuku bije mi do głowy. Być może macie rację.



       Podobno życie pisze najlepsze scenariusze i czasami faktycznie tak jest. Czasami przytrafiają się nam historie, które spokojnie mogłyby zasługiwać na Oscara. Zazwyczaj jednak nasza codzienność przypruszona jest rutyną. Tymczasem sięgając po książkę, przenosimy się na chwilę w inny świat, jakby do innego wymiaru. Odpływamy i już nas nie ma, na godzinę, czasem dwie, trzy... Najlepsze jednak jest to, że wraz z zamknięciem papierowych stron, świadomość tego, co wydarzyło się na kartce pomiędzy słowami zostaje w naszej podświadomości. Chcąc nie chcąc obieramy jakieś stanowisko, przejmujemy cechy bohaterów, myślimy trochę jak oni i utożsamiamy się z nimi, a jest to zupełnie normalne, bo przecież bohater został wykreowany tak, żeby nam imponował swoją postawą, a także denerwował niektórymi swoimi zachowaniami. Głowna postać nie może być idealna. Powinna nam przypominać nas samych i w tym kryje się chyba sedno dobrej książki, ale to już inna sprawa... 

     Odbiegłam od tematu, ale wracając... Już tyle się oczytałam o tym jak wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju i niezwykle przystojny X kochał tę swoją przeciętną, ale dla niego najpiękniejszą, najseksowniejszą, najmądrzejszą i najzabawniejszą, trochę zwariowaną, o najładniejszych oczach na świecie i przekochanym uśmiechu Y. Przemaglowałam już tyle ich podrywów. Już tyle randek, pierwszych pocałunków i pierwszych razów. Za każdym razem poznawałam ich uczucia i widziałam oczami wyobraźni, jak X się o nią stara, jak walczy i zabiega. Widziałam jak Y pada w jego ramiona i jak z miłością wpuszcza go do swojego świata. Widziałam ich oboje pod prysznicem i byłam świadkiem każdej ich kłótni, która była przecież tylko po to, żeby mogli się pogodzić. Widziałam ich biegnących do siebie z otwartymi ramionami i tańczących w deszczu. Byłam świadkiem, jak ona płakała, a on wyklinał świat i bił pięściami w ścianę. Wiem, co myślał X i czułam to, co czuła Y. Wiem, co przeżywała, kiedy on ją dotykał, wiem co myślał on, kiedy poznawał jej ciało. Słyszałam jak wzdychali na swój widok i jak się wyzywali. Czułam jak pragnęli swoich rąk, swojego dotyku, swojego ciepla. Widziałam jak tęsknili i jak nie mogli bez siebie żyć. Jak odchodzą od siebie i wracają po latach. Jak cierpią z miłości, jak się martwią, jak spędzają bezsenne noce. Wiedziałam o czym myślą, choć nie było o tym napisane. Byłam świadkiem ich ukradkowych spojrzeń i niewinnych pocałunków. Widziałam jak za sobą przepadają, jak szaleją z miłości! Widziałam jak kochają się wbrew wszystkiemu i pomimo.
      I wiecie co? Chciałabym być taką Y. 

6 komentarzy :

  1. Myślę, że kobiety potrzebują trochę odrealnienia, które daje książka. Wydaje im się, że przez pryzmat takiego romansu, wszystko się może zdarzyć, świat stoi dla nich otworem, a ten książę z bajki na pewno czeka na nie za rogiem. Jednak rzeczywistość bywa często okrutna, i po zderzeniu się z nią, okazuje się, że książę jest żabą, a rumak pospolitą klaczą, której pełno na świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pierwszą częścią komentarza jak najbardziej się zgodzę :) w końcu sama praktycznie codziennie się "odrealniam" i sprawia mi to ogromną frajdę :)
      Dalej jednak bym się kłóciła, bo nawet kiedy wracam do realności, to tutaj także czeka na mnie mój książę z bajki, który dostarcza mi ogrom emocji i niezapomnianych wrażeń!

      Usuń
  2. Ja zawsze twierdziłam, że w tych romansach dzieją się takie rzeczy, które na pewno w życiu nie mają prawa bytu. Nie wierzyłam w takie spotkania, w poznanie tego odpowiedniego w tak spektakularny sposób jak w książce... do momentu, aż sama nie doświadczyłam uczucia jak z jednego z romansideł które wcześniej czytałam :) Każdy kiedyś może doznać czegoś podobnego, zwykle w najmniej spodziewanym momencie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zupełnie jakbym czytała samą siebie ;D Uwielbiam romanse, mimo że dla wielu zdaje się być to zbyt ckliwe i puste. Jasne, że większości można przewidzieć, że kochankowie pogodzą się, będą ze sobą i pokonają trudności. Jednak cała droga i emocje temu towarzyszące to coś pięknego! <3 Nerwowe śledzenie wydarzeń, przezywanie szczęścia i smutku razem z bohaterami! oooh <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony romanse mają mocno przesadzone wątki i niesamowite spotkania, które nie trafiają się w życiu, ale z drugiej cześć tych historii można odnaleźć w rzeczywistości. Nie wszystko oczywiście, ale jakaś cząsta powtarza się na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam czytać i zazwyczaj sięgałam właśnie po romanse dlatego od pewnego czasu pokochałam kryminały! I teraz zdecydowanie wolę tę adrenalinę i niepewność czy zagadka się rozwiąże niż cukierkową miłość. Ale nadal jestem romantyczną duszą i lubię pośmiać się na komediach romantycznych :) Chyba taki urok kobiet. Tylko nie możemy zapominać, że w realnym świecie rycerz na białym koniu wcale nie musi być tak idealny!

    OdpowiedzUsuń

1 komentarz tutaj = 1 komentarz na Twoim blogu!
Dziękuję ♥

Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka