Wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak co roku trzeba posprzątać, ubrać choinkę, przystroić dom i z niecierpliwością wyczekiwać na gwiazdkowe prezenty. Generalnie masa obowiązków i dużo sprzątania. Nie czarujmy się... Ten aspekt świąt zaburza ekosystem niejednemu z nas. Wybija z rytmu i każe porzucić dotychczasowe zajęcia na rzecz, jakby się mogło wydawać - bardziej wyniosłych celów. Natomiast po trzech dniach okazuje się, że jest już po wszystkim. Wigilia zjedzona, opłatek połamany, cukierków na choince już nie ma, a ona sama stoi od parady i jedynie zawadza. Taka oto magia corocznych świąt.
Ale nie dla mnie. Już któryś rok z rzędu mam przyjemność być mile zaskoczoną magią i klimatem Bożego Narodzenia. Nie chodzi mi tutaj o świąteczne hity puszczane w galeriach handlowych już od połowy listopada, ani też śliczne dekoracje. Komercja robi swoje. Cieszy ludzkie zmysły, ale jednocześnie przysłania nam to, co tak naprawdę powinno być dla nas istotne w tych dniach - Boże Narodzenie!
Czy Święta Bożego Narodzenia są bardziej świętami dla samych świat, czy w istocie Bożym narodzeniem? Czy dostrzegamy w tym wszystkim Boga, czy raczej cieszymy się, bo mamy wolne od szkoły i pracy i możemy po prostu odpocząć? Jak to jest, że przy stole wesoło, a w sercu pustka? Do tej pory też tak miałam, ale odkryłam prawdziwą magię świat, która nie kryje się pod choinką, ale w ludzkich sercach.
Całą istotą świąt Bożego Narodzenia jest Bóg. Nie trzeba być wielce wierzącym, aby odkryć tą odwieczna tajemnicę, ale co zrobić, by te święta były dla nas pełne radości, beztroski, sympatii i uśmiechu? Z tym często mamy już większy problem.
Podobno Boga najłatwiej doświadczyć w kościele. Dlatego też ja z całą rodziną w tradycji mamy rodzinną pasterkę. Do niedawna wyśmiałabym kogoś, kto powiedziałby mi, że msza w środku nocy sprawia mu radość, ale w istocie tak jest! Dla mnie co roku jest to niesamowite przeżycie. To spotkanie w murach kościoła, jest inne niż wszystkie. Bardziej wyniosłe, bardziej uroczyste. Przepełnione świętością, bo oto narodził się Bóg i Zbawiciel. Największy z największych stał się maleńki i przyszedł na Ziemię, by dać mi nadzieję, sprawić bym miała siłę i bym z uśmiechem szła przez życie, bo od teraz wszystkie problemy, porażki i troski mogę powierzać Jemu. Co roku w tym momencie uświadamiam sobie, że coby się nie działo, nie jestem sama. Dociera do mnie, że zawsze jest Ktoś, komu zależy na moim szczęściu. On ze mną cierpi i ze mną jest radosny. On chce dla mnie jak najlepiej. Wszystko, co dobre w moim życiu pochodzi od Niego, ale i do Niego należy. On ma wobec mnie jakiś plan i może nie zawsze jest on zgodny z moimi zamiarami, ale skoro Bóg drzwi zamyka, to otwiera okna.
Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga,
a pracuj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie.
Nieco inaczej malują się tutaj nasze relacje w rodzinie, na którą przecież jesteśmy skazani, jeśli nie przy wigilijnym stole, to kolejnych dwóch dniach. Czasami w domu gromadzi się cała rodzinna, tłum ludzi, że aż głowa pęka. Innym razem przypada nam świętować w skromnym i skrępowanym gronie. W obu przypadkach warto w tym czasie przyjąć pokojowe nastawienie. Uśmiechnąć się do kogoś 'mimo wszystko', tak zwyczajnie i pomyśleć sobie "może on wcale nie jest taki zły?" Warto też zapomnieć krzywdy, zaniechać zemsty. Przecież Bóg skrywa się także w naszych bliskich. W każdej osobie można odnaleźć cząstkę boskości. W babciach, które ciągle nakładają coś na talerz. W upierdliwym młodszym bracie. W rodzicach, którzy przytaczają krępujące historie z życia. W ciotkach i wujkach, którzy planują Twoją przyszłość, bo oni przecież wiedzą najlepiej, jakie studia, czy praca będą dla Ciebie najlepsze. Punktem kulminacyjnym tego spotkania niech będzie podzielenie się opłatkiem. I tu nie chodzi o to, żeby składać nie wiadomo jak kreatywne życzenia... Znając życie każdy z nas mówi co roku tą samą wiązankę i tak samo każdy z nas po chwili wszystko zapomina, nieważne jak ciepłe słowa by to były. Ważne jest to, żeby podejść, spojrzeć w oczy i uściskać bliskiego tak serdecznie, jakby chciało się powiedzieć "Przepraszam za wszystko. Nie doceniałem Cię. Zbyt mało czasu ci poświęcałem, a przecież Ty tyle dla mnie znaczysz.". Niech w tym jednym uścisku będzie zawarte całe uczucie.
Gwarantuję Wam, że wtedy tą uroczystą kolację zjecie z radością wymalowaną na twarzy. I tak też spędzicie całe święta!