Christmas is comming

Wielkimi krokami zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak co roku trzeba posprzątać, ubrać choinkę, przystroić dom i z niecierpliwością wyczekiwać na gwiazdkowe prezenty. Generalnie masa obowiązków i dużo sprzątania. Nie czarujmy się... Ten aspekt świąt zaburza ekosystem niejednemu z nas. Wybija z rytmu i każe porzucić dotychczasowe zajęcia na rzecz, jakby się mogło wydawać - bardziej wyniosłych celów. Natomiast po trzech dniach okazuje się, że jest już po wszystkim. Wigilia zjedzona, opłatek połamany, cukierków na choince już nie ma, a ona sama stoi od parady i jedynie zawadza. Taka oto magia corocznych świąt. 

Ale nie dla mnie. Już któryś rok z rzędu mam przyjemność być mile zaskoczoną magią i klimatem Bożego Narodzenia. Nie chodzi mi tutaj o świąteczne hity puszczane w galeriach handlowych już od połowy listopada, ani też śliczne dekoracje. Komercja robi swoje. Cieszy ludzkie zmysły, ale jednocześnie przysłania nam to, co tak naprawdę powinno być dla nas istotne w tych dniach - Boże Narodzenie!

Czy Święta Bożego Narodzenia są bardziej świętami dla samych świat, czy w istocie Bożym narodzeniem? Czy dostrzegamy w tym wszystkim Boga, czy raczej cieszymy się, bo mamy wolne od szkoły i pracy i możemy po prostu odpocząć? Jak to jest, że przy stole wesoło, a w sercu pustka? Do tej pory też tak miałam, ale odkryłam prawdziwą magię świat, która nie kryje się pod choinką, ale w ludzkich sercach.


Całą istotą świąt Bożego Narodzenia jest Bóg. Nie trzeba być wielce wierzącym, aby odkryć tą odwieczna tajemnicę, ale co zrobić, by te święta były dla nas pełne radości, beztroski, sympatii i uśmiechu? Z tym często mamy już większy problem.

Podobno Boga najłatwiej doświadczyć w kościele. Dlatego też ja z całą rodziną w tradycji mamy rodzinną pasterkę. Do niedawna wyśmiałabym kogoś, kto powiedziałby mi, że msza w środku nocy sprawia mu radość, ale w istocie tak jest! Dla mnie co roku jest to niesamowite przeżycie. To spotkanie w murach kościoła, jest inne niż wszystkie. Bardziej wyniosłe, bardziej uroczyste. Przepełnione świętością, bo oto narodził się Bóg i Zbawiciel. Największy z największych stał się maleńki i przyszedł na Ziemię, by dać mi nadzieję, sprawić bym miała siłę i bym z uśmiechem szła przez życie, bo od teraz wszystkie problemy, porażki i troski mogę powierzać Jemu. Co roku w tym momencie uświadamiam sobie, że coby się nie działo, nie jestem sama. Dociera do mnie, że zawsze jest Ktoś, komu zależy na moim szczęściu. On ze mną cierpi i ze mną jest radosny. On chce dla mnie jak najlepiej. Wszystko, co dobre w moim życiu pochodzi od Niego, ale i do Niego należy. On ma wobec mnie jakiś plan i może nie zawsze jest on zgodny z moimi zamiarami, ale skoro Bóg drzwi zamyka, to otwiera okna.
Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga,
a pracuj tak, jakby wszystko zależało od Ciebie.
Nieco inaczej malują się tutaj nasze relacje w rodzinie, na którą przecież jesteśmy skazani, jeśli nie przy wigilijnym stole, to kolejnych dwóch dniach. Czasami w domu gromadzi się cała rodzinna, tłum ludzi, że aż głowa pęka. Innym razem przypada nam świętować w skromnym i skrępowanym gronie. W obu przypadkach warto w tym czasie przyjąć pokojowe nastawienie. Uśmiechnąć się do kogoś 'mimo wszystko', tak zwyczajnie i pomyśleć sobie "może on wcale nie jest taki zły?" Warto też zapomnieć krzywdy, zaniechać zemsty. Przecież Bóg skrywa się także w naszych bliskich. W każdej osobie można odnaleźć cząstkę boskości. W babciach, które ciągle nakładają coś na talerz. W upierdliwym młodszym bracie. W rodzicach, którzy przytaczają krępujące historie z życia. W ciotkach i wujkach, którzy planują Twoją przyszłość, bo oni przecież wiedzą najlepiej, jakie studia, czy praca będą dla Ciebie najlepsze. Punktem kulminacyjnym tego spotkania niech będzie podzielenie się opłatkiem. I tu nie chodzi o to, żeby składać nie wiadomo jak kreatywne życzenia... Znając życie każdy z nas mówi co roku tą samą wiązankę i tak samo każdy z nas po chwili wszystko zapomina, nieważne jak ciepłe słowa by to były. Ważne jest to, żeby podejść, spojrzeć w oczy i uściskać bliskiego tak serdecznie, jakby chciało się powiedzieć "Przepraszam za wszystko. Nie doceniałem Cię. Zbyt mało czasu ci poświęcałem, a przecież Ty tyle dla mnie znaczysz.". Niech w tym jednym uścisku będzie zawarte całe uczucie. 
   Gwarantuję Wam, że wtedy tą uroczystą kolację zjecie z radością wymalowaną na twarzy. I tak też spędzicie całe święta! 


Czytaj więcej >

Ostatnia prosta do matury

   Byle do świąt. Byle do ferii, byle do wakacji. Ale czy na pewno? Czas płynie jak piasek przez palce. Wręcz topi się w moich dłoniach. Nie potrafię go zatrzymać, ani też wykorzystać w stu procentach, co przyznaję z bólem serca. Chyba każdy z nas to zna... Masa obowiązków, nie wiadomo, w co ręce włożyć, a koniec końców odkładamy wszystko "na później", "na jutro", "na nie wiadomo kiedy".
   Dopiero zaczynałam IV klasę technikum. Dopiero był wrzesień. Jeszcze całkiem niedawno przygrzewało słońce, chodziło się w krótkim rękawku i sandałach, a już Boże Narodzenie za pasem. Co zrobiłam przez te kilka miesięcy? Poza kilkoma ciekawymi wydarzeniami moja codzienność pokryła się kurzem. Każdy dzień wygląda tak samo, aż do znudzenia. Szkoła - nauka, dom - nauka, spać. A gdzie czas dla siebie? A gdzie jakakolwiek rozrywka? Ogólnie rzecz biorąc, nie narzekam na brak wrażeń. Utarł się w mojej codzienności pewien kompromis pomiędzy tymi czynnikami, nadając jej intensywności. Chyba znalazłam złoty środek na to, jak pogodzić szkołę i życie osobiste. Brak mi jeszcze tylko czasu na samorealizację. 

    
     Postanowiłam zacząć pisać na dobre. Nie ma wymówek o braku weny! Nie istnieje coś takiego jak niedomiar natchnienia. Flow musi być i musi podsycać chęć tworzenia! I ja to coś stworzę, już postanowiłam. Na dobry początek niech to będzie ten blog. Znowu go zaniedbałam... Nie po raz pierwszy zresztą, ale po raz ostatni.
   Każdy podobno ma jakiś ukryty talent. Nie wiem, czy moim jest pisanie, ale chciałabym się o tym przekonać. Chcę pisać dla siebie, ale też dla Was. Nawet nie wiecie jaką cholerną radość sprawia mi, kiedy ludzie pytają o nowe posty. Wielu z Was przywołuje moje słowa albo wspomina dawne, zapomniane już wpisy. Ludzie w szkole podchodzą do mnie, z zapytaniem czemu ostatnio nic nie dodaję, dlaczego nie pojawiło się nic nowego. Koledzy wspominają, jak to swego czasu przed lekcjami czytali moje spostrzeżenia i upominają się o dawno obiecany temat. To naprawdę niesamowicie motywuje! Czuję się zobowiązana wobec Was i trochę mi wstyd, że tak nagle zniknęłam na kilka miesięcy. Ale to się zmieni. Nie obiecuję, że będę tutaj często, ale postaram się robić co w mojej mocy. Swoimi talentami trzeba się dzielić. Trzeba się chwalić, żeby coś z tego wyszło, a ja z całego serca pragnę, aby to było coś dobrego. Coś, co Wam się spodoba, a mnie uszczęśliwi.
    Postanowiłam sobie kiedyś, że napiszę książkę i już teraz wiem, że to zrobię. Aktualnie pracuję nad kilkoma opowiadaniami, ale nie mam wystarczająco dużo czasu, aby się temu całkowicie poświęcić. Piszę, ale nigdzie tego nie udostępniam. Wgląd w moje prace ma zaledwie kilka osób, a ja chyba jednak wolę pisać do szerszego grona odbiorców. Co prawda te uprzywilejowane duszyczki są niezastąpionymi doradcami i jestem im ogromnie wdzięczna za wszelkie wparcie i wiarę we mnie, nawet kiedy ja sama już w siebie nie wierzę. W każdym razie, pisząc tylko dla siebie, nie czuję się dobrze. Mam wrażenie, że robię to anonimowo i że te prace są nic nie warte, dlatego często nie wkładam w nie tyle pracy, ile bym chciała. Dlatego to też się zmieni. Założyłam kiedyś konto na Wattpadzie, więc jak tylko dopracuję pierwsze rozdziały nowego opowiadania, podzielę się z Wami co nieco.

  A skąd u mnie tyle zmian i postanowień? Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze uświadomiłam sobie w końcu jasno i dobitnie, co chcę w życiu robić. Już wiem, co mnie uszczęśliwia i co sprawia mi radość - pisanie! Po drugie jakiś czas temu spotkałam na swojej drodze osobę, której wyznałam moje skryte aspiracje. Jej entuzjazm i ogrom ciepłych słów na nowo wznieciły we mnie pragnienie twórczości. Później tych osób było coraz więcej. Dawne polonistyki z gimnazjum i ze szkoły podstawowej dowiedziały się o moich zamiarach i obie ochoczo mi kibicują. Rodzina zareagowała równie pozytywnie! Przyjaciele zachęcają nawet do rozszerzonej matury z języka polskiego, a ukochany czyta każdą moją pracę, jakkolwiek beznadziejna by ona nie była. Ostatnim i najświeższymi motywatorem jest 85% z próbnej matury i słowa polonistyki "świetna rozprawka". Więcej mi nie trzeba.


A co z nauką? Temu niestety też muszę poświęcać swój cenny czas. Niestety, ponieważ na studia się nie wybieram, a maturę jako tako chciałabym zdać. W szkole cisną, a presja niestety z upływem czasu będzie rosła. Już teraz powinnam zacząć osobiste powtórki z podstawowych przedmiotów, więc zbieram się powoli. Trzeba przebudzić się z jesiennego letargu i uświadomić sobie, że studniówka w istocie nie odbywa się 100 dni przed maturą... Na moim biurku sterty książek, w których siedzę całymi wieczorami. Matematyka, język polski, angielski i geografia. Ale póki co przede mną egzamin zawodowy. Życzcie mi powodzenia! 
Czytaj więcej >

Chciałabym być...

      Kiedy popatrzę na swoje życie oczami osoby trzeciej, wygląda ono nijako. Nijaka osoba o nijakim charakterze, z nijakim zainteresowaniami i umiejętnościami. Moje szare bure i ponure jestestwo sprowadza się do długiego spania, chodzenia do szkoły, pisania listów i nauki. Czasem sięgnę po dobrą książkę albo wyjdę na kawę z przyjaciółmi. Czasem pomaluję paznokcie na czerwony kolor, czy wezmę długą kąpiel z ogromną białą pianą. Moje życie jest spokojne, statyczne, bez ekscesów, ale jest moje i jest najlepsze na świecie.

    Czasami przechodząc obok wysokiej brunetki, o dużych czekoladowych oczach, ubranej w markowe ciuchy, myślę sobie, że chciałabym być jak ona. Pewnie ma powodzenie i nie narzeka na brak koleżanek. Być może dobrze się uczy, ma fajnych wyluzowanych rodziców i wypchany banknotami portfel. Prawdopodobnie każde wakacje spędza w innym zakątku świata i doskonale mówi po angielsku. Czasami zazdroszczę takim ludziom, choć w ogóle ich nie znam. Czasami przyłapuję się na tym, że dorabiam im historie, chociaż prawdę powiedziawszy, nic o nich nie wiem. Czasami chciałabym być jak ta wysoka brunetka. Nie musieć korygować pryszczy, czy związać włosy w niechlujny kucyk, ale i tak wyglądać uroczo. Chciałabym trzepotać długimi rzęsami, jednocześnie zakręcając bujny kosmyk włosów na palec. Chciałabym mieć wiele znajomych, którzy zazdrościliby mi urody i inteligencji, lecz zaraz po tym dociera do mnie idiotyczność moich fantazji i myślę sobie "Monia, przecież twoje życie jest cudowne".


       Może nie mam długich wymarzonych włosów, a moją buzię szpecą czerwone wypryski, ale mam za to coś o wiele cenniejszego niż nieskazitelna uroda. Mam przy sobie kogoś, kto widział wiele pięknych kobiet, a za najwspanialszą uważa właśnie mnie. Mam przy sobie ludzi, którzy niczego mi nie zazdroszczą i dzięki temu mogę być pewna ich lojalności. Mam przy sobie bratnie dusze, z którymi mogę dzielić pasje i zainteresowania, poglądy i subiektywne opinie. Mogę im powierzać tajemnice i wiem, że moje słowa nie wyjdą poza krąg. Mogę przy nich być sobą, a im nie przeszkadza moje naturalne zachowanie. Mam przy sobie przyjaciół, którzy idą ze mną ramię w ramię, bez żadnej rywalizacji, ale ze wsparciem i pomocą. Codziennie uśmiechem rozświetlają mój dzień, codziennie inspirują i motywują do działania. Dają siłę i uskrzydlają. Służą dobrym słowem i radą. Pamiętają o urodzinach i doskonale wiedzą, co podarować w prezencie. Dzwonią tylko po to, żeby powiedzieć "cześć". Zapraszają do siebie, czy wyciągają na spacery. Na dzień dobry cmokają w policzek, a na pożegnanie przytulają mocno i serdecznie. Zbierają ekipę i oznajmiają, że idziemy na kręgle. Pożyczają książki, w trudnych chwilach trzymają za ręce lub zaciskają kciuki. Cieszą się razem ze mną i piszczą z radości, a kiedy trzeba, przynoszą dobre wino na pocieszenie. Są ze mną, nawet kiedy ich nie potrzebuję. Piszą, dzwonią, interesują się moim życiem, bo są moimi przyjaciółmi. Wprowadzają w moje życie mnóstwo radości i wigoru. Sprawiają, że czuję się potrzebna. Dodają uroku szarej codzienności. I wystarczy jeden telefon, jedna wiadomość z zapytaniem co słychać, bym mogła odpowiedzieć, że u mnie błoga cisza, za oknem cudownie pada deszcz, a ja siedzę pod kocem w grubych skarpetkach i tęsknię za Wami wszystkimi, wdychając zimne powietrze.

     Takich ludzi warto przy sobie mieć. Warto być przy nich i być dla nich. I właśnie taka chciałabym być. Chciałabym wnosić do Waszego życia pierwiastek dobroci, szczerości, otwartości i miłości. Chciałabym Was przekonać, że potraficie spełniać swoje marzenia, realizować plany i góry przenosić. Chciałabym wspierać Was w dążeniu do upragnionych celów, być przy Was, kiedy podbijacie świat i cieszyć się z Waszych sukcesów. Chciałabym służyć ramieniem, kiedy będziecie tego potrzebować. Być słuchaczem, kiedy potrzebujecie się wygadać lub doradzać, kiedy będziecie o to prosić. Chciałabym być kochającą dziewczyną, którą będziesz uważał za największy skarb. Chciałabym zawsze z takim samym zachwytem, trzymać Twoją twarz w dłoniach i dziękować Bogu, że postawił przy mnie tak wspaniałego człowieka. Chciałabym, abyś miał pewność co do moich uczuć. Wiedział, że jesteś w istocie wszystkim, co mam i że chcę dla Ciebie jak najlepiej. Chcę, żebyś wiedział, że się martwię, chociaż nie mam powodu. Że się złoszczę, tylko dlatego, że mi na Tobie zależy. Że myślę o Tobie przed snem i w trakcie dnia, prawie bez przerwy. Chciałabym być dla Ciebie najlepsza. Znać wszystkie Twoje tajemnice, być po prostu blisko, nawet kiedy jestem daleko.

A dla Was? Dla Was chciałabym być po prostu sobą. Nic więcej nie mogę Wam ofiarować, bo tak naprawdę niewiele mam. Chciałabym się z wami dzielić doświadczeniami, życiowymi radami i aspiracjami. Chciałabym Was motywować tak, jak Wy motywujecie mnie. Chcę z Wami iść przez życie, dopóki jest nam to dane i wierzyć, że prędko się nie rozstaniemy. I nie chcę być dla Was kimś ważnym, wbijającym Wam się w prywatne życie. Chciałabym być dobrym duchem, do którego teraz możecie się zwrócić i którego po latach będziecie mile wspominać.


Nie widziałam Cię już od miesiąca
I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca,
trochę bardziej milcząca.
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Czytaj więcej >

Jaka to oszczędność czasu zakochać się od pierwszego wejrzenia

Lubię długie deszczowe wieczory, takie jak dzisiejszy. Mogę wtedy bezkarnie cały dzień spędzić w łóżku z ulubioną książką. Wpuszczać chłodne powietrze do dusznego pokoju, wsłuchiwać się w bębnienie deszczu za oknem i wpatrywać się, jak pojedyncze krople spływają po szybie. Lubię myśleć, wspominać, zastanawiać się. Późnym wieczorem zejść do kuchni na kolację i zamienić kilka zdań z mamą, przekomarzać się z bratem i na koniec dnia życzyć im wszystkim dobranoc. A później znów wrócić do pokoju, zasiąść na fotelu z laptopem, założyć grube skarpety, otulić się ciepłym kocem i pozwolić słowom płynąć. Ogarnia mnie wtedy przyjemny spokój. Pewność, a może bardziej przekonanie, że wszystko jest, jak należy. Że tak miało po prostu być. Że los nas na chwilę rozdzielił, byśmy później już zawsze mogli być razem. I tęsknię. I czekam. I wiem, że już wkrótce Cię zobaczę.


Nie do wiary, jak szybko płynie czas. Wczoraj mali, dziś dorosły świat.  


   Pamiętasz, jak się poznaliśmy? Ja niestety jak przez mgłę. Byliśmy wtedy dziećmi i umknął mi ten moment pośród wielu innych, cudownych. Pamiętam tylko, że intrygowała mnie Twoja osoba. Kiedy koledzy opowiadali mi o Tobie, nie wiedziałam jeszcze, kim jesteś. Znałam Cię tylko z opowiadań. Dopiero później się zjawiłeś. Taki niepozorny, miły, wychowany, kulturalny, inny niż wszyscy. Znałeś tam już chyba każdego, tylko nie mnie. Przywitałeś się po raz pierwszy, obdarzając mnie ciepłym, szczerym uśmiechem i tak miało pozostać aż do teraz. 
    Ile lat minęło od tego czasu? Pięć? Sześć? Sporo. Pamiętam, jak za każdym razem, kiedy spotykaliśmy się w gronie znajomych, ściskałeś moją dłoń i trzymałeś ją, jakby była najcenniejszym skarbem. Pamiętam, jak biegłeś w moją stronę z otwartymi ramionami, podczas kiedy ja prawie przejechałabym Cię rowerem. Skąd mogłeś wiedzieć, że nie mam hamulców… Pamiętam, jak patrzyłeś na mnie uroczo znad telefonu, rysując moją karykaturę, a kiedy zapytałam, jaki lubisz kolor, odpowiedziałeś romantycznie, że sraczkowaty. Pamiętam, jak wmawiałeś mi, że skądś mnie już znasz i że byłeś u mnie w nocy – ha chciałbyś! Patrzyłeś wtedy  na mnie znacząco, ale prawda była taka, że znaliśmy się zaledwie kilka dni. Pamiętam, jak jeździliśmy na wycieczki rowerowe i jak bez celu przesiadywaliśmy na placu zabaw. Pamiętam nasze nocne rozmowy na gg. Pamiętam, jak mnie komplementowałeś. Słowa były wtedy takie ważne.
   Różnie to było. Przez dwa wakacyjne miesiące widywaliśmy się codziennie. Spędzaliśmy razem większość  wieczorów, ale wraz z końcem wakacji znikałeś, by pojawić się znowu za 10 miesięcy. Tak zostało ustalone z góry i nie staraliśmy się tego zmienić. Mimo wszystko zawsze siedziałeś w mojej głowie. Gdzieś w podświadomości zawsze o Tobie myślałam, zwierzałam się przyjaciółkom z naszych wakacyjnych przygód i tego, że do Ciebie wzdycham. Czekałam z utęsknieniem na wakacje, bo wiedziałam, że wtedy się zobaczymy, ale poza tym nie robiłam nic. Niewiele mogłam. Nie wiedziałam jak nawiązać kontakt. Nie znałam Cię za dobrze. Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam o Tobie nic konkretnego.



    Nadchodziły kolejne wakacje. Kolejna szansa. Zaprzepaściłam ją już na starcie. Odwróciłam się do świata plecami, udając, że jestem szczęśliwa. Nie byłam. Zgodziłam się spędzać czas z kimś innym, kiedy tak naprawdę ciągnęło mnie do Ciebie. Co mnie podkusiło? Nadal nie wiem. Chyba uwierzyłam, że nie mam u Ciebie szans, że Twoje serce należy już do kogoś innego, więc postanowiłam dać sobie spokój. Te dwa miesiące spędziliśmy osobno. Może raz się spotkaliśmy. Przypadkowo. Ja byłam na spacerze z koleżanką, ty też. Nie przypominam sobie, żebyśmy rozmawiali. Twoja towarzyszka zapytała mnie tylko  „I jak Ci się układa z chłopakiem?”. „Dobrze” odpowiedziałam, ale to nie była prawda. Kłamałam, bo od samego początku układało się źle. W ogóle się nie układało. Jak mogło się układać, skoro nadal siedziałeś mi w głowie? Nigdy nie byłam w nim zakochana. Nie wiem nawet, czy go lubiłam. Po trzech miesiącach z pewnością znienawidziłam. Napisałam do niego list. Mam go do dzisiaj, bo nawet nie znałam adresu. W sumie to niewiele o nim wiedziałam… Cichy był i skromny. Jeśli już coś mówił, to o ekonomii albo plątał wizję naszej wspólnej przyszłości z wypominaniem mi najmniejszych wad. List zawierał słowa przeprosin i wytłumaczenie, dlaczego nie chcę z nim dłużej być. Niemniej jednak sprawa szybko rozwiązała się sama. Nie musiałam nawet patrzyć mu w oczy. Sam ze mną zerwał - jak uważa. Przez gg. I tak oto stałam się najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem! Jak ja się wtedy cieszyłam wolnością! Uśmiech nie schodził mi z twarzy! Mogłam robić, co chciałam; mówić, co chciałam; zachowywać się, jak chciałam i przyjaźnić się, z kim chciałam! Mogłam być sobą, mogłam zachowywać się dziecinnie i nikt mi tego nie wypominał. Tak zachłysnęłam się poczuciem niezależności, że przez pewien czas byłam świecie przekonana, że chłopak nie jest mi do niczego potrzebny. Miałam wypaczony obraz typowego faceta. Każdy był dupkiem i frajerem! 


Co serce pokochało, rozum nigdy nie wymaże


   Zaraz potem znowu pojawiłeś się Ty. Wróciły wszystkie wspomnienia. Uczucia uderzyły we mnie z podwójną siłą. Bałam się pakować w 'kolejne bagno', jak to niegdyś nazywałam. Pewnego jesiennego, deszczowego dnia razem z przyjaciółką wychodziłam z biblioteki z naręczem książek. Poznałam Cię od razu. Przyjechałeś sprzedawać orzechy? Głowy nie dam… Rozmawiałeś z naszym kumplem, od razu zauważył Twój uśmiech na mój widok. Kolejne przypadkowe spotkanie, ale że nie wierzę w przypadki, nazwę to przebłyskiem nadziei. I staliśmy tak w czwórkę na zimnym powietrzu. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się, jak zawsze. Spotykałam Cię tak rzadko, ale tyle radości mi przynosiłeś!
    Takich spotkań ‘w drodze’ mieliśmy jeszcze kilka. Był wieczór, kiedy poszłam odprowadzić koleżankę do domu. Mieszkała daleko, ale miałam dużo czasu. Zbliżały się wakacje, w szkole już żadnej nauki. Wolne wieczory, istny raj dla ucznia. Więc poszłyśmy. Po drodze dołączył do nas kolega. Chciał mi towarzyszyć, cobym nie musiała wracać sama do domu. Pożegnaliśmy koleżankę i razem z kolegą ruszyliśmy w drogę powrotną. I nagle się pojawiłeś! Z początku myśleliśmy, że to 'Anitka na swoim niebieskim rumaku', ale kiedy zdjąłeś kask, nie było wątpliwości, że rumak należy do Ciebie. Moja radość na Twój widok nie miała końca! Co prawda nie rozmawialiśmy zbyt długo, ale obydwoje pamiętamy szczegóły. Ty, że miałam na sobie niebieski polar, a w ręce niosłam zeszyt do niemieckiego. A ja, że podziwiałam Twój uśmiech, kiedy kolega opowiadał o swoich miłosnych podbojach.



    Zaczęły się kolejne wakacje, a wraz z ich nadejściem dałam sobie słowo, że tym razem musi się udać. Jeśli nie, dam sobie z Tobą spokój. Już nie myślałam o związku, jak o czymś, co może mnie przytłaczać. Bałam się jedynie, że możesz okazać się kolejnym chłopakiem, któremu nie spodoba się moje prawdziwe ja. Ale Ty byłeś inny. Słuchałeś mnie uważnie jak mało kto. Nie krytykowałeś, nie chciałeś nic we mnie zmieniać. Ba! Patrzyłeś na mnie, jakby wokoło nic się nie liczyło. Traktowałeś dobrze, nie oczekując niczego w zamian. Krępowało mnie z początku zainteresowanie moją osobą. Nie do tego byłam przyzwyczajona, ale z czasem nauczyłeś mnie, że nie liczy się wiek, ani płeć. Że jesteśmy równi. Ogromną radość dawało mi przebywanie w Twoim towarzystwie. Zachłysnęłam się Tobą i z każdym dniem chciałam więcej. Nie liczyły się już plotki, o twoim domniemanym zauroczeniu inną osobą. Wiedziałam swoje i dążyłam do spełnienia swoich celów. Nie udałoby mi się, gdyby nie Ty... 

   Czytałam ostatnio nasze stare wiadomości. Człowiek by się uśmiał z głupot, jakie wtedy przychodziły nam do głowy. Dwuznaczne rozmowy, śmiałe podteksty. To wszystko było wtedy takie ważne. Podpuszczaliśmy się nawzajem. Sprawdzaliśmy teren, ale byliśmy zbyt nieśmiali, aby wyjść ze skorupy żartu i zacząć rozmawiać poważnie. Żadne z nas nie chciało zrobić tego pierwszego kroku. Baliśmy się odrzucenia, więc wygodniej było rozmawiać bez zobowiązań. Tak się jednak złożyło, że pierwszy krok zrobiliśmy razem. Jakby na trzy, cztery. 
    Był cudowny wieczór, kiedy siedzieliśmy razem w moim ogrodzie, na betonowym tarasie. Lekko skrępowani, ale wtuleni w siebie, małymi kroczkami coraz bardziej się do ku sobie zbliżając. Na początku niepewnie łapałeś mnie pod rękę. Delikatnie gładziłeś moją dłoń opuszkami palców. Później stopniowo i powolutku otwierałeś moje zaciśnięte palce, aby wplątać je między swoje. Dopiero na końcu obejmowałeś mnie ramieniem. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się kolanami. Ogrzewałeś moje dłonie, bo były zimne, ale nie wiedziałeś jeszcze, że one zawsze takie są. Ja opierałam głowę na Twoim ramieniu i tak siedzieliśmy w blasku gwiazd, słuchając zabawnych opowieści naszych kolegów. Oni byli gdzieś obok, a w centrum wszechświata liczyłeś się tylko Ty. Nie do opisania jak się wtedy czułam, chociaż wiele wtedy było niedomówień. Kim dla Ciebie byłam? Co znaczyłam? I kim Ty byłeś dla mnie? Jeszcze sami tego nie wiedzieliśmy.



  Pamiętam jak trzy lata temu, w sierpniową noc siedziałam na parapecie, wypatrując spadających gwiazd. Wypatrzyłam ich kilka, ale mi wystarczyłaby jedna. Zażyczyłam sobie wtedy miłości od tej jedynej osoby. Pewnego dnia ta moja spadająca gwiazdka postanowiła pomóc mi spełnić moje marzenie i popchnęła w odpowiednim kierunku. Spotkaliśmy się tam gdzie zawsze. Sami jak chyba jeszcze nigdy przedtem. Zaproponowałeś spacer. Miałam Ci coś do powiedzenia. Szliśmy wiec i rozmawialiśmy tylko, a ja miałam cholerną ochotę Cię przytulić, złapać za rękę, dotknąć, chociażby małym palcem u stopy. Bóg tak chciał, że nagle na naszej drodze stanął nieznajomy, nieco podchmielony starszy mężczyzna.
   - To twoja dziewczyna? – zapytał.
   - Tak. – odpowiedziałeś, a mi nic nie było więcej do szczęścia potrzeba!


     I pomyśleć, że wydarzyło się to zaledwie trzy lata temu. Byliśmy trochę dziećmi, jedną nogą w dorosłym życiu. Oszalałam na Twoim punkcie, co sam zresztą stwierdziłeś, czytając mój pamiętnik. Nie myślałam o przyszłości ani o tym, co będzie… Chciałam być z Tobą tu i teraz! Wtedy nawet nie przypuszczałam, że mogę być jeszcze bardziej szczęśliwa. Ale to, co się wtedy wydarzyło, to zaledwie początek naszej pięknej historii…
Czytaj więcej >

Liebster Blog Award

Zapewne każdy bloger wie na czym polega LIEBSTER BLOG AWARD. Czytelnikom spoza blogsfery wyjaśniam, jest to blogowa zabawa, która opiera się na zadawaniu pytań i nominowaniu do odpowiedzi. Jej zadaniem jest nie tylko promowanie blogów, ale przede wszystkim przybliżenie osoby piszącej, którą dzięki temu można poznać trochę bliżej lub od zupełnie nowej strony. Nominujący zadaje od 5 do 11 pytań, na które muszą odpowiedzieć wybrane przez niego osoby. Później te osoby wybierają kolejnych blogerów i zadają im kolejne pytania. Ja w tym poście udzielę odpowiedzi na pytania Mikrożycie, która nominowała mnie do tego tagu :) Zaczynajmy więc!



1. Jaka jest Twoja ulubiona postać z Harry’ego Pottera i dlaczego?
O cholibka... Zdecydowanie Severus Snape! Z tą cholibką to było dla zmyłki. Wszyscy mówią, że od samego początku wiedzieli, że Snape jest zły... Otóż nie prawda! Severus był jednym z niewielu, którzy nie zdradzili Harrego. W pewnym momencie faktycznie wydawać by się mogło, że Potter i Snape stali się wrogami, lecz to był pic na wodę, fotomontaż! Nauczyciel obrony przed czarną magią cały czas bronił Harrego i może nie wkładał w to tak dużo troski jak inni, ale w ostatecznym rozrachunku to on oddał za niego życie. 
A dlaczego go lubię? W książkach i filmach zawsze intrygują mnie czarne charaktery. Ten czarny do końca nie jest i to podoba mi się jeszcze bardziej. Bardzo tajemniczy, ponurak, trochę nawet groźny. Chcąc nie chcąc rzuca się w oczy, ale działa bardzo dyskretnie, tak że dopiero po czasie jego intrygi wychodzą na jaw. Najbardziej spodobało mi się to, że dopiero w ostatniej części poznajemy postać Snapea w całej okazałości. Jego tajemnicza przeszłość wychodzi na jaw po brutalnej śmierci z rąk Voldemorta, a wraz z ukazaniem minionych lat jego młodości, cała historia staje się klarowna dla Harrego i dla widzów. 



2. Kim chciałaś zostać w przyszłości jako dziecko?
Fryzjerką! Jak każda dziewczynka, lubiłam bawić się lalkami, ale najlepszą dla mnie zabawą, było robienie im wymyślnych fryzur, farbowanie włosów i splatanie warkoczyków. W pewnym momencie spodobało mi się to tak bardzo, że swoje amatorskie zamiłowanie przerzuciłam na ludzką głowę. I w tym momencie czar prysł.

3. Gdybyś mogła posiadać jakąś supermoc, co byś wybrała? Dlaczego? 
Chciałabym móc uzdrawiać ludzi. Jak cudownie byłoby mieć ręce które w istocie leczą! Pomagałabym wszystkim osobom w moim otoczeniu, które cierpią i są trapione przez choroby. Uzdrawiałabym ludzi przewlekle chorych, niedołężnych, osoby z nałogami, przeziębionych i z urojonymi problemami. Czy nie byłoby to piękne, gdybym mogła zmieniać w ten sposób skrawek swojego świata na lepsze? I ponadto nie martwiłabym się tak bardzo o moich bliskich.

4. Jaki film zawsze poprawia Ci humor?
Jak do tej pory oglądałam ten film tylko raz, ale już wiem, że będę częściej wracać do tej produkcji. "Love Rosie", to ogromna dawka humoru w filmie romantycznym, a ponadto główną rolę gra w nim mój ulubiony aktor Sam Claflin.  Jak dla mnie połączenie idealne! 



5. Czy masz jakiś własny sposób na to, jak się zrelaksować po trudnym dniu? Co to takiego?
Drzemka. Sen jest dobry na wszystko, więc po ciężkim dniu nie ma nic lepszego, jak położyć zmęczone ciało w swojej ukochanej pościeli i odpłynąć myślami od wszystkich problemów. 

6. Gdybyś mogła urodzić się w innej epoce, jaką byś wybrała?
Raczej nie chciałabym urodzić się w innej epoce. Myślę, że czasy współczesne są mi pisane. Nie wyobrażam sobie żyć tak, jak kiedyś ludzie za dawnych lat i nie chodzi tu o niewygody. Denerwowałoby mnie to, że kobiety są pomiatane i nieszanowane. Przerażałoby mnie, że nie mogłabym sama wybrać sobie małżonka. Że byłabym zmuszana do ślubu, z osobą której nie kocham. 

7. Czy wierzysz w przesądy? Jeśli tak, to w jakie?
Nie należę raczej do osób przesądnych. Piątek trzynastego to dzień jak co dzień. Czarny kot przebiegający przez ulicę jeszcze nigdy nie przyniósł mi pecha, a to że swędzi mnie prawa ręka, nie oznacza, że będę się z kimś witać. Oczywiście często wspominam i stosuję przesądy, ale mam do nich dystans i raczej nie biorę ich na poważnie.

8. Jakiego koloru nigdy, przenigdy na siebie nie założysz?
Chyba nie ma takiego koloru, który by mnie w jakiś sposób odrażał. Jedynie co, to nie przepadam za jaskrawymi odcieniami szczególnie różu i zieleni. Preferuję stonowane kolory. Bardzo lubię czerń, biel i nude. 

9. Koty czy psy?
Miałam już kilka kotów i wszystkie zginęły pod kołami samochodów. Mieszkam na wsi, a rodzice nie pozwalali mi trzymać zwierzaków w domu, więc nie byłam w stanie ich upilnować. Wiadomo, koty jak to koty, chodzą własnymi drogami. Ot tej pory wolę psiaki. W przyszłości, kiedy będę mieć własne mieszkanie, kupię lub zaadoptuję pupila, ale z pewnością będzie to pies. 

10. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku? Dlaczego?
Uwielbiam jesień. Na dworze liście przybierają złoty kolor, słońce pięknie zachodzi, pozostawiając wieczory coraz dłuższymi. Można odpocząć i odetchnąć po intensywnym lecie. Uwielbiam te chwile spokoju i melancholii. Wieczory z dobrą książką i gorącą herbatą. Uwielbiam grabać szeleszczące liście, ostatni raz kosić trawę, zanim spadnie śnieg, zakładać ciepłą czapkę na głowę. Podczas kiedy wszyscy narzekają, że robi się coraz chłodniej, ja wyciągam z szafy moje ulubione sweterki. Jesienna szarówka wcale nie musi być bezbarwna. Najbardziej jednak w tej porze roku kocham spokój i ciszę. 


11. Twój ulubiony film na Boże Narodzenie to…?
Co roku zasiadam na kanapie i oglądam "Listy do M". Ten film ma swój świąteczny urok i klimat. Nie ważne ile razy go oglądałam, zawsze śmieszy i wzrusza mnie w ten sam niezawodny sposób. W tym roku będę miała już dwie części do obejrzenia! 

Czas teraz na moje pytania i nominacje. Pozwólcie, że najpierw wybiorę osoby, a później zadam wam 11 pytań, na które będziecie musieli odpowiedzieć. 
A więc do Liebster Blog Award nominuję: 
A teraz pytania:
  1. Zbliża się jesień. Jak zamierzasz ją spędzić?
  2. Jaki masz znak zodiaku i co on o Tobie mówi?
  3. Z czym kojarzy Ci się Twoje dzieciństwo?
  4. Human, czy ścisłowiec? 
  5. Wierzysz w przeznaczenie, czy uważasz, że życiem rządzą przypadki?
  6. Jak wyglądałby Twój wymarzony dzień?
  7. Widzisz połowę szklanki pełną, czy pustą?
  8. Kiedy miewasz "napad weny" to...
  9. Częstotliwość kłamstw na tydzień?
  10. Od czego zaczynasz każdy dzień?
  11. Jaka codzienna czynność sprawia, że jesteś szczęśliwa?
To byłoby na tyle. Liczę na waszą kreatywność w kwestii odpowiedzi :) Od udziału zachęcam także osoby, których nie nominowałam, a które chciałyby się przyłączyć do zabawy :) 
Miłego dnia! 
Czytaj więcej >

Mądre zakupy

Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, ale dają je zakupy. Coraz częściej można też spotkać zwolenników ogromnych sprawunków. Nie wiem, czy to efekt 500+, czy podniesienia płacy minimalnej do 12 zł na godzinę. Zakupy to nieodłączna część naszego życia. Są koniecznością wyższą, ale w większości z nas kojarzą się przede wszystkim z miłym spędzaniem czasu w galeriach handlowych. Nie czarujmy się, ludzie lubią kupować wszystko co nie tyle potrzebne, ale ładne, bajeranckie, czy modne. W sklepie czasem ciężko oprzeć się pokusie, dlatego do naszego koszyka trafiają zupełnie niezaplanowane gadżety. Zazwyczaj dopiero po fakcie, w domu i na spokojne okazuje się, że wydaliśmy za dużo pieniędzy na zbyt nieprzydatne rzeczy. Co więc zrobić, aby na dłużej zatrzymać przy sobie oszczędności? Jak powstrzymać się przed masowym kupowaniem, żeby później nie żałować? I jak wydawać mniej?


Lista zakupów

Łatwy i poręczny sposób na zapamiętanie rzeczy do kupienia, ale nie tylko. Listę zakupów można także potraktować, jako spis tych i tylko tych produktów, których potrzebujesz. Jest jedno ale. Aby ten sposób był skuteczny, potrzeba dużo silnej woli i determinacji. 

Miesięczny zakres wydatków

Czasami warto zastrzec sobie z góry ile w danym miesiącu chcesz zaoszczędzić, albo inaczej - ile możesz wydać. Ten sposób jednak często się nie sprawdza, bo zapominamy o wydatkach, które kompletnie mogą nas zaskoczyć. Aby więc być przygotowanym na wszystko, lepiej zostawić sobie pewien margines na niezaplanowane płatności. 

Zbieraj paragony 

A dowiesz się na co wydajesz najwięcej. Jedzenie na mieście? Rozrywka? Ubrania? Kosmetyki? Prawdopodobnie po części wszystko na raz. Nie chodzi jednak o to, aby drastycznie wprowadzać zmiany i rezygnować całkowicie ze wszystkich czynników. Każdy ma swoje potrzeby, a pieniądze są środkiem do ich zaspokojenia. Niemniej jednak paragony dadzą Ci pewną świadomość, gdzie podziały się Twoje pieniądze.  

Czy jest Ci to potrzebne?

Zanim wejdziesz do sklepu i wpadniesz w szał zakupów, zastanów się czy na pewno potrzebujesz rzeczy, które chcesz kupić. Kolejny dezodorant, ale stary masz jeszcze w domu. Kończy ci się szampon, ale kiedy kupisz nowy, starego już nie użyjesz. W takim wypadku zakupy są zbędne. Wystrzegaj się marnotrawstwa przede wszystkim. 

Nie kupuj, kiedy jesteś głodny

Podobno człowiek pod wpływem tego fizycznego stanu jest skory załadować cały koszyk smakołykami, których później nawet nie tknie. Nie wiem ile w tym prawdy, niemniej jednak fakt faktem - kupujemy wtedy cokolwiek, bez względu na cenę i ilość, byle szybko zapełnić deficyt w żołądku. 

Czytaj etykiety

Mądre zakupy nie opierają się tylko na planowaniu z góry i odrzucaniu wszelkich zachcianek. Jeżeli chodzi o żywienie, czy odzież, warto czytać etykiety i Zwrócić uwagę, z czego zrobiony jest dany produkt. Zastanów się, czy skład nie będzie przeszkadzał Ci w konsumowaniu. Czasem lepiej wydać więcej pieniędzy na produkt lepszej jakości, niż kupować badziewie. 

Jeżeli chodzi o zakupy żywnościowe:

(posłużę się spisem zasad, które kiedyś przygotowała dla Was Blueberry i które za jej sprawą ja osobiście stosuję. Pełną listę możecie znaleźć - tutaj)

  1. Czytaj etykiety, czym dłuższa lista lista środków chemicznych, tym gorzej dla produktu. 
  2. Cukier, jako dodatek, nie powinien zajmować pierwszego miejsca na etykiecie, bo to znaczy, że użyto go bardzo dużo. Dodatki do żywności są uszeregowane w sposób malejący, czym go więcej, tym wyższa jego pozycja na liście.
  3. Wybieraj produkty, których pochodzenie jest Ci znane. Lepiej kupić jakiś towar na ryneczku lub od lokalnego rolnika niż w supermarkecie
  4. Postaraj się, żeby głównym elementem Twoich zakupów były owoce i warzywa. One zawsze pomogą Tobie w przezwyciężeniu kłopotów zdrowotnych.
  5. Kupuj tylko tyle, ile jest Ci potrzebne. Marnowanie żywności już dawno przestało być modne!
  6. Zastanów się w co zapakować swoje zakupy. Siatki z marketów są nieekologiczne, może torby lniane?
  7. Staraj się nie pakować owoców i warzyw w torby foliowe. Lepiej pozostawić je luzem. Jeśli jest to niemożliwe, to najlepiej zaraz po przyjściu do domu wypakować wszystkie produkty z siatek. 
  8. Unikaj produktów typu "light" lub tych "bez tłuszczu", ponieważ czasami zmieniki wysokokalorycznych substancji są gorsze pod względem składu chemicznego i smaku. 

Powyższe porady są moimi własnymi doświadczeniami. Przykłady są z życia wzięte i przetestowane osobiście, co nie znaczy, że sprawdzą się w każdym przypadku. Niemniej jednak spróbować nie zaszkodzi :)
Czytaj więcej >

Co przeczytałam

W końcu mam mnóstwo wolnego czasu, który bez skrupułów mogę wykorzystać na czytanie. Wakacje sprzyjają mojej miłości do książek, więc grzechem byłoby nie skorzystać z okazji i nie sięgać po nie po nocach jak i za dnia. Niezależnie od pory dnia, pogody ani samopoczucia czytam, czytam, czytam co mi tylko w ręce wpadnie. A że niedawno miałam okazję skonsumować kilka bardzo ciekawych książeczek, chętnie się z Wami podzielę opinią na ich temat. Nie obejdzie się również bez długo wyczekiwanych pozycji i kompletnych rozczarowań. Przejdźmy więc do rzeczy. 



Paweł Pollak "Niepełni"

Pierwszą książką, którą serdecznie chcę Wam polecić jest powieść polskiego autora Pawła Pollaka. Nigdy wcześniej poza lekturami nie sięgałam po polską literaturę współczesną. Nie mogłam się do niej przekonać, ani wgryźć się w tematy rozbitych rodzin, rozwodów, patologii, bo nie czarujmy się, o tym głównie piszą nasi rodacy. Przyjaciółka jednak przekonywała mnie, że książka "Niepełni" na bank mi się spodoba. I spodobała.

Edyta to mądra i piękna kobieta. Wykształcona, dobrze zarabiająca, przemiła i kierująca się szczerymi zamiarami. Cud istota, lecz ma jedną wadę. Jest niepełnosprawna. Po ciężkim wypadku samochodowym porusza się na wózku inwalidzkim. W przeszłości miała chłopaka, lecz ten rzucił ją ze względu na kalectwo dziewczyny. Od tego czasu Edyta żyje samotnie, co dnia marząc o kochającym mężu i dziecku.

Jacek - niewidomy informatyk. Bogaty, z dobrej rodziny. Nieco zdesperowany z tych samych powodów co Edyta. Żyją w jednym mieście, mijają się co dnia, lecz nie wiedzą o swoim istnieniu. Pewnego razu los rzuca im sobie w ramiona. Od tego czasu postanawiają być razem. Niepełnosprawni, ale radzący sobie. Niepełni, ale uzupełniający się. Wszystko dobrze się układa do czasu, kiedy podczas wspólnego obiadu z rodziną Jacka, Edyta odkrywa szokującą prawdę. Okazuje się, że brat jej ukochanego przed laty spowodował wypadek, który obrócił życie dziewczyny w koszmar. Od tego czasu kobieta nie może spojrzeć mu w oczy i całą złość przelewa na ukochanego.

Moim zdaniem: Kto by pomyślał, że ciężki temat z życia wzięty, jakim jest niepełnosprawność, można opowiedzieć z taką lekkością. Język, jakim została napisana ta powieść jest nie tyle przyjemny, co zrozumiały i klarowny. Sam tego fakt skłania czytelnika do kontynuacji. Oczywiście jak to w polskich książkach, nie obeszło się bez opisów szarej nudnej rzeczywistości. Niemniej jednak była ona przedstawiona w pewien intrygujący sposób. Czytelnik może nie tyle nie mógł się oderwać od książki, co bardzo zżywał się z bohaterami i koniecznie chciał poznać dalsze losy Edyty, Jacka, a później także ich obojga. Sam fakt, że nie mają oni w życiu łatwo wyciskał ze mnie uczucie empatii. Razem z nimi smuciłam się i cieszyłam ich szczęściem, kiedy w końcu odnaleźli miłość. Niespodziewany zwrot akcji zaskoczył mnie kompletnie. Nie spodziewałam się, że Edyta odkryje prawdę. Nie spodziewałam się, że to brat Jacka przed laty spowodował wypadek. A już zupełnie zaskoczył mnie fakt, że przez informacje, które wyszły na jaw, Edyta zakończyła znajomość z ukochanym. Końcówki Wam nie zdradzę, ale mogę jedynie podpowiedzieć, że historia ta jest idealna dla fanów romansów i wyciskaczy łez.

Paula Hawkins "Dziewczyna z Pociągu" 

Tym razem książka, która zrobiła niezłą furorę na rynku wydawniczym. Założę się, że nie ma wśród nas człowieka, któremu tytuł nie obiłby się o uszy. Każdy poleca każdemu, bo nieprzewidywalna historia, bo świetne zwroty akcji. A wszystko toczy się wokół trzech kobiet, które są zamieszane w jedno morderstwo. Trzy kobiety, trzy różne historie, które pewnego dnia zataczają koło, zaplatają ciasny warkocz. 

Rachel - rozwódka i alkoholiczka z problemami. Niespełniona żona, marząca o dziecku. Popadła w pijaństwo, bo nie mogła zajść w ciążę, a jej mąż nie dawał jej oparcia. Cudzołożył, zabawiając się po godzinach. Zdradzona i upodlona, stacza się na dno. Podczas kiedy były mąż od nowa układa sobie życie, ona traci pracę, oszukuje i żebrze o litość. Aby zachować resztki przyzwoitości i przemilczeć brak stałego zajęcia, codziennie o tej samej godzinie wsiada do pociągu i rusza w kierunku swojego ukochanego domu, w którym kiedyś mieszkała.

Anna - to dla niej Tom zostawił Rachel. Piękna i seksowna blondynka, która szybko dała mu potomstwo. Nowa żona i mieszkanka domu przy torach. Kobieta świadoma własnej wartości, lecz przez dziecko pozbawiona perspektyw. Kocha Toma, ale już nie czuje się przez niego pożądana. Nienawidzi Rachel, która nie daje o sobie zapomnieć, a z czasem panicznie się jej boi. 

Megan - sąsiadka Toma i Anny, chwilowa opiekunka ich dziecka. Żona Scotta, a zarazem kobieta z problemami, o których nikt nie ma pojęcia. Jej przeszłość jest nieznana nikomu, a teraźniejszość wcale nie jest taka sielankowa, jak może się wydawać. Jest nieszczęśliwa w związku. Dręczą ją demony przeszłości, bo jak się okazuje, niejedno ma na sumieniu. 

Pewnego dnia, Megan wychodzi z domu i nie wraca. Nikt nie wie, co się z nią stało. Czy uciekła od kochającego, choć trochę zaborczego i podejrzewającego o wszystko męża? Popełniła samobójstwo? Ktoś zrobił jej krzywdę? Tak się składa, że w dniu jej zaginięcia Rachel, Tom i Anna byli w okolicy. Alkoholiczka niewiele pamięta, co wtedy robiła. Wie, że wróciła późno do domu cała zakrwawiona i z siniakami. Według wersji Toma, Anna była wtedy z córką, a on zaniepokojony stanem byłej żony, jeździł, szukając jej po okolicy. Rachel wie, że to nie do końca prawda i mimo że nie może sobie przypomnieć wydarzeń, wie że tamtego dnia stało się coś złego. Postanawia na własną rękę szukać Megan, prowadzić własne małe śledztwo lecz jej nadzieja na powodzenie znika wraz z informacją o znalezieniu zwłok.

Moim zdaniem: Sam Stephen King stwierdził, że nie mógł się oderwać od książki przez całą noc. Pewnie też bym nie mogła, gdyby nie fakt, że dla spania jestem w stanie zrobić wszystko. Historia tych trzech pań jest tak wciągająca, jak jeszcze żadna inna (chociaż ostatnio miałam przyjemność przeczytać książkę, przez którą nie mogłam spać po nocach, lecz nie o niej dzisiaj).  Dziewczyna z Pociągu to po prostu dzieło w dziedzinie kryminałów. Nic dziwnego, że została okrzyknięta 'książką roku 2015'! Powieść jest skonstruowana tak, że czytelnik dopiero z czasem poznaje poszczególną bohaterkę. Ich losy przeplatają się w czasie i przestrzeni. Czas i miejsca akcji nie są równoległe. Autorka zastosowała coś na kształt retrospekcji, która w tym kryminale sprawdziła się idealnie! Podczas kiedy jedna z kobiet zna tylko część historii, druga uzupełnia ją o swoje doświadczenia i swój punkt widzenia. W taki sposób dokładanych wspomnień, tworzy się całokształt wydarzeń przedstawionych w książce. Każda z pań po części uczestniczy w historii zaginięcia Megan, lecz dopiero ich wspólne wspomnienia doprowadzają do rozwiązania zagadki. Autorka doskonale myli i prowadzi czytelnika błędnymi szlakami. W pewnym momencie nawet nie czułam, że jestem wodzona za nos. Wierzyłam w poszlaki, wszystko wskazywało na coś innego niż w istocie było. Książka po prostu genialna w swej prostocie i zawiłości.

Zofia Nałkowska "Granica"

Jedyna jak na razie lektura ze szkoły średniej, która w pełni mnie pochłonęła. Już wiecie, że nie jestem fanką polskiej literatury i mimo, że ta powieść nie wyróżnia się niczym szczególnym, to wciągnęła mnie bardziej niż niejedno fantasy. 

'Dawniej ludzie byli inni', 'kiedyś było lepiej'... Czytając książkę Zofii Nałkowskiej nie do końca się z tym zgodzę. Powieść sięga czasów po pierwszej wojnie światowej i opowiada historię ludzi zamożnych i biednych, mądrych i przygłupich, szczęśliwych i tych, którzy w rozterce przekraczają granice ludzkiej moralności.
Chodzi o to, że musi coś przecież istnieć. Jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą  przestaje się być sobą.
Podobno pierwotnie książka miała nosić tytuł 'schematy', gdyż ukazuje ona usposobienie życia przechodzące z pokolenia na pokolenie. Przedstawia powielanie negatywnych zachowań w rodzinie. Zenon, mądry i czarujący, zakochany i oddany Elżbiecie. Cóż z tego kiedy, biorąc przykład z ojca, zdradza ukochaną z gosposią Justyną. Mało tego, uważa że jego zdrada była czymś normalnym i wymaga od swojej małżonki, aby ta opiekowała się kochanką. Zenon zrzuca na Elżbietę ciężar swojej zdrady oczekując od niej zrozumienia i pomocy. Ponadto, aby uniknąć rozgłosu i plotek, daje Justynie pieniądze na aborcję.
Mężczyźni! Jakiś niższy gatunek ludzki, rodzaj zwierząt, które należy opanowywać, ujarzmiać, tresować, które trzeba umieć trzymać. Poświęca się temu całe życie, całą inteligencję uczucia, całą przemyślność instynktu, stwarza się nową dyscyplinę psychologiczną, pełną wskazań, norm i paragrafów- na próżno.
Ten sam Zenon, aby zdobyć pieniądze i zrobić karierę dziennikarską pisze kłamliwe artykuły i zataja cenne informacje według rozkazów szefa. Wniosek z tego taki, że środowisko ma ogromny wpływ na naszą psychikę i zachowanie.
Jest się takim, jak myślą ludzie, nie jak myślimy o sobie my, jest się takim, jak miejsce, w którym się jest.

Mowa tu także o granicach społecznych. W kamienicy pani Kolichowskiej można spotkać ludzi zamożnych i biedote, lecz ci drudzy nigdy nie będą mieć szansy wyjść z sutereny. Na wyższych piętrach mieszkają bogatsi, a oni są nazywani 'ludźmi spod podłogi'.
Co dla jednych jest podłogą, to dla innych staje się sufitem.
Moim zdaniem: Jak widać książka jest zbiorem wielu wartościowych spostrzeżeń, których autorka nie żałuje czytelnikowi.  Nie ma tu tematów tabu. Mówi się o wszystkim i w sposób otwarty. Nałkowska wyciąga na światło dzienne najgorsze brudy świata i wyraża swoją jasną opinię na ten temat, przemawiając przez bohaterów i ich postępowanie. To właśnie najbardziej spodobało mi się w powieści. Umiejętność postawienia się w każdej sytuacji i obrania konkretnego stanowiska. Narracja w książce jest trzecioosobowa, a o za tym idzie - wszechwiedząca. To trochę utrudniło sprawę w budowaniu napięcia fabuły, lecz konstruktywna krytyka świata i typowych ludzkich zachowań wynagradza przewidywalność.

E L James "50 Twarzy Greya"

Kolejna książka, o której słyszał chyba każdy. Jej wydanie nie pozostawiło nikogo obojętnym. Historia trudnej miłości jest dosyć kontrowersyjna. Jedni bez namysłu popadli w wir namiętności razem z bohaterami, inni uważają, że bardziej kiczowatej książki świat nie widział. Zdania jak zawsze są podzielone, niemniej jednak sukces tej powieści nie może być niezauważony. 

Christian Grey to przystojny i bogaty biznesmen. Kobiety go pożądają, ale żadna z nich nie wie, co kryje się za przenikliwym spojrzeniem szarych oczu. Pewnego dnia, przyjaciółka Anastazji Steele prosi ją, aby ta zastąpiła ją podczas wywiadu, który miał udzielać sam prezez Grey. Zdenerwowana dziewczyna zgadza się podjąć wyzwanie i pełna niepewności idzie na spotkanie. Od pierwszych chwil coś zaczyna iskrzyć. Christian bardziej niż na odpowiedziach, skupia się na niewinnym flircie z dziennikarką. Ana natomiast ma już kisiel w majtach. Tak zaczyna się pełna namiętności książka. Kolejne wydarzenia to tylko kolejne flirty, coraz bliższe i śmielsze spotkania. Christian nieświadomie rozkochuje w sobie kobietę i proponuje jej poufny układ. On będzie o nią dbał i doprowadzał na szczyty jej najśmielszych marzeń, ona zrobi dla niego wszystko, czego tylko będzie żądał. To trochę studzi uczucia dziewczyny. Ana nabiera podejrzeń, a kiedy mężczyzna wprowadza ją w swój mroczny i tajemniczy świat, chce się wycofać. Niemniej jednak uczucie do bogatego przystojniaka jest tak silne, że dziewczyna staje w potrzasku. Christian rozpieszcza ją drogimi prezentami, ale nawet to nie przekonuje Any do podpisania kontraktu i stania się mu uległą. Dziewczyna nie rozumie, dlaczego jej ukochany przyjął takie zasady i przeklina sama siebie, za uczucie do 'dziwaka'. Tylko jedna rzecz może ją przekonać do podpisania kontraktu. To co Christian robi z jej ciałem, rozwiewa wszystkie wątpliwości. Zanim jednak zgodzi się zostać uległą, chce poznać go bliżej i wprowadzić kilka swoich zasad. Kiedy jednak Ana odkrywa mroczną przeszłość ukochanego, zmienia zdanie. Christian krzywdzi ją w niewyobrażalny sposób, zadając koszmarny cielesny ból.  

Moim zdaniem: Nie jestem doświadczona w erotykach. Była to zaledwie trzecia książka, która wprost poruszała temat seksu. Bezpośrednie opisy i śmiałe sceny łóżkowe. Autorce muszę przyznać naprawdę wielką fantazję w tym temacie. Podobno pierwsza część to jeszcze nic, w porównaniu z kolejną. Nie wiem, jeszcze nie czytałam. W każdym razie skupiając się na tym tytule, muszę przyznać, że w pewnym momencie zaczęłam współczuć głównym bohaterom. Fetysz Christiana trochę mnie przerażał. Niby dbał on o swoją uległą, ale rzeczy które wymagał od Any przerastały ją samą. Nic dziwnego, że zakochana dziewczyna płakała po nocach i była pełna wątpliwości. Właściwie to jej współczułam bardziej. Miłość ma swoje wymagania, ale Christian obracał jej uczucie przeciwko niej samej. Dziewczyna była postawiona pod ścianą, praktycznie bez drogi ucieczki. Nic dziwnego, że kiedy Grey pokazał jej swoje najciemniejsze oblicze i dał wybór między zostaniem z nim, a powrotem do normalności, Ana dała nogę. 

Victoria Aveyard - "Szklany Miecz"

Druga część cyklu "Czerwona Królowa", czyli powieści ogłoszonej 'książką roku 2015' w kategorii 'fantastyka'. Czy "Szklany Miecz" utrzyma tytuł? Myślę, że niestety już nie.

Mare Barrow, nędzna dziewczyna o czerwonej krwi, ale z niedorzeczną mocą wznieciła rewolucję. Przypadkiem dostała się na królewski dwór, przypadkiem odkryła swoją moc, przypadkiem rozkochała w sobie księcia Cala, przypadkiem stała się celem do zniszczenia, przypadkiem uszła z życiem. Teraz nastolatka musi dokończyć swoją misję. Wie, że nie jest jedyna. Jest wielu innych czerwonych, którzy podobnie, jak ona zostali obdarowani mocą. Dziewczyna obiera sobie za cel odnaleźć ich wszystkich, zanim zrobi to nikczemny Maven, pragnący śmierci wszystkich mieszańców. Mare zbiera ekipę i wyrusza w świat na poszukiwanie 'nowych'. Dziewczyna chce stworzyć własną drużynę i poprowadzić czerwonych do zwycięstwa. Obalenie srebrnych z tronu nie będzie łatwe, ale pierwszym jej krokiem będzie zabicie królowej. Mare ma przy boku Cala, którego cele są podobne, lecz nie wiadomo na jak długo. Cal jest srebrnym księciem, oskarżonym o zabójstwo ojca, a przecież każdy może zdradzić każdego. Jej nieufność do ludzi wycofuje ją na tyły dowództwa. Dziewczyna jest poddawana ogromnym udrękom i wątpliwościom. Ponadto Maven drepcze jej po piętach i nie ustanie, dopóki nie pozbyje się konkurencji. Chce on dopaść starszego brata zbiega, lecz dziewczyna oddaje się w niewolę za ukochanego.

Moim zdaniem: Druga część "Czerwonej Królowej", na którą z utęsknieniem czekałam. Spodziewałam się rozwoju wątku miłosnego, a zostałam obdarzona samą akcją, walką i umieraniem. Główna bohaterka i zbiegły książę ewidentnie mają się ku sobie, ale nie rozumiem dlaczego autorka trzyma ich na dystans. Wojna co prawda nie jest najlepszym środowiskiem do rozkwitu szczęśliwej miłości, lecz myślę, że szczypta romantyzmu nadałaby książce pikanterii i smaku, którego tak bardzo mi brakuje. "Szklany miecz" był dla mnie taki nijaki. Pewnie oceniam powieść zbyt surowo, ale naprawdę długo czekałam na rozwój uczucia w historii. Póki co świat kręci się wokół rozlewu krwi i walki o przetrwanie. Dopiero w ostatnim rozdziale Mare zaskoczyła mnie swoim heroizmem, oddając się w niewolę za Cala. Może to jest zapowiedź miłości, która rozkręci się na dobre w części trzeciej. 
Czytaj więcej >

Jak zabrać się za pisanie listów?

Listy były kiedyś powszechną formą wymiany informacji. Dużą rolę odgrywały jeszcze za czasów naszych dziadków, a nawet w pokoleniu naszych rodziców. Nie raz i nie dwa natknęłam się na stare pocztówki adresowane do mojej babci, prababci, wujków, stryjów, członków rodziny, których nawet nie znam. Dzisiaj listy i pocztówki wysyła się od święta. Tradycyjna korespondencja została wyparta przez maile, smsy, komunikatory szybkiego przekazu, które raz dwa załatwią sprawę. Nie trzeba iść na pocztę ani płacić za znaczek. Wystarczy wziąć do ręki telefon lub zasiąść przed laptopem. Jest jednak pewna grupa ludzi, która wiernie podtrzymuje listowne zwyczaje i nie są to tylko urzędnicy, którzy za pośrednictwem listonosza upominają się o spłatę zaległej raty.


Dlaczego warto pisać listy 

Jest to przede wszystkim świetna zabawa! Satysfakcja z otrzymanego listu nie równa się żadnemu innemu uczuciu. Listowna wymiana wymaga czasu i cierpliwości. Nie powinno być to jednak samo pisanie dla pisania. Nie każdy potrafi zasiąść przed kartką i po prostu zacząć notować. Pewnie dlatego pierwsze listy są krótkie i wiele do życia nie wnoszą. Jednak sztuki rozpisywania się łatwo można się nauczyć. Z czasem potok słów sprawia, że długość listów staje się przerażająco cudowna! Jeśli więc jesteś człowiekiem, który ma dużo do powiedzenia, który lubi dzielić się swoim życiem z innymi i szukasz nowych kontaktów, to listy są idealnym rozwiązaniem dla Ciebie! 

Mail Art

Na list składa się nie tylko treść, ale i przekaz. Ludzi często nie ograniczają się jedynie do pisania. Wiele osób samodzielnie przygotowuje i ozdabia koperty. Często papeteria, rysunki, wzorki, czy listowne motywy zapierają dech w piersiach. Nierzadko koperty są tak przeładowane drobnymi upominkami, że bardziej przypominają niewielkie paczuszki. Listy zaczynają więc być pewną formą sztuki, którą ludzie obdarowują się nawzajem. 

źródło

Gdzie szukać ludzi?

Jest mnóstwo stron, czy nawet grup na Facebooku, gdzie ludzie szukają adresatów w podobnym wieku i z podobnymi zainteresowaniami. Inni ryzykują i zgłaszają chęć do pisania z kimkolwiek, o czymkolwiek. Dziewczyny i chłopcy. Kobiety i mężczyźni. Uczniowie i studenci. Matki, a nawet emeryci! Ludzie piszą listy w każdym wieku. Wystarczy się z nimi dogadać i wymienić adresami, a powstaje szansa na długotrwałą listowną przyjaźń. 


Jak przyciągnąć do siebie potencjalnych adresatów 

Nie jest łatwo zwrócić na siebie uwagę pośród tuzina ludzi. Podobnie Twoje zgłoszenie może zaginąć bez odzewu, jeśli nie przyciągnie odpowiedniej uwagi. Wiele osób pokrótce się przedstawia. Ewentualnie podaje swoje zainteresowania, coby zwrócić uwagę podobnym sobie. To jednak może nie wystarczać. Scrollując stronę, gdzie ogłoszenie goni ogłoszenie, małe są szanse, że czyjś wzrok trafi akurat na Twoje. Nie od dziś wiadomo, że zdjęcia przyciągają uwagę, wiec dobrym rozwiązaniem jest więc oprawienie tekstu jakąś ładną fotografią. Może być Twoja albo listów, które wysyłasz/dostajesz. Jeśli jednak takowy post zostanie udostępniony, licz się z niekończącym się odzewem chętnych do wymiany listów. Z góry więc lepiej założyć, ilu osób poszukujesz. 

Drugim wyjściem jest przeglądanie zgłoszeń i wyrażanie chęci do podjęcia takiej wymiany. Ty wybierasz, z kim chcesz pisać i możesz jedynie liczyć aprobatę potencjalnego adresata. 


Jeżeli już znajdziecie kogoś chętnego do wspólnej korespondencji, jedyne co Wam pozostaje to chwycić długopisy w dłoń! Pamiętajcie, że im dłuższe listy, tym bardziej cieszą! Jeżeli chodzi o ozdabianie kopert, tutaj również można popuścić wodze fantazji! 

Nie dajcie się przekonywać i poszukajcie listownych przyjaciół już dziś! Ja na dzień dzisiejszy mam ich blisko 30 :) 
Czytaj więcej >

7 rzeczy, których nie wiecie o facetach

Siedem różnych historii, które się ze sobą przeplatają, siedem spojrzeń na mężczyzn, ich relacje i związki - tylko tyle możemy przeczytać o filmie na znanym wszystkim portalu Filmweb.pl  Dzisiaj powiem Wam o nim trochę więcej. Opowiem historię Rickiego, Kordiana, Tomka, Stefana, Jarosława i Filipa. Przeanalizujemy i zinterpretujemy ich osobowość oraz określimy kilka typów mężczyzn, do których zalicza się każdy facet. Gotowi?


Filip - Całkiem spoko gość. Trochę zakręcony, trochę z głową w chmurach. W sumie chciałby mieć kobietę swojego życia, znaleźć pracę, zbudować dom i spłodzić syna. Chciałby się ustabilizować, ale jeszcze nie teraz. Jest jeszcze na to za młody! Żyje z dnia na dzień, trochę szwenda się po świecie, bez celu, ale z głową pełną marzeń. Marzenia te postanawia zrealizować, kiedy dowiaduje się, że jego dziewczyna Zosia zachodzi w ciążę. Trochę przez przypadek, trochę niechcący Filip zostaje przez życie przyparty do muru i w końcu bierze się w garść. 

Typ faceta: ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ
Znane? Na pewno! Wielu chłopaków (jeszcze nie mężczyzn) przechodzi tę fazę na przełomie gimnazjum/liceum. Taki trochę marzyciel. Trochę romantyk, ale nieśmiały, co on się to w związki nie pcha. Szepnie czułe słówko, ale po się angażować? Jest mu dobrze, tak jak jest, więc po co to zmieniać? Sam dla siebie. Szczęśliwy i zadowolony z zaistniałego stanu rzeczy. Coby się nie działo, jego to nie dotyczy... A czasem jednak dotyczy. Dobrze, że w końcu chłopcy dorastają i stają się mężczyznami, którzy potrafią wziąć odpowiedzialność za własne życie i własne czyny.


Kordian - Gwiazda muzyki. Znany, sławny i bogaty. Ma wszystko, czego pragną kobiety, ale on pragnie tylko jednego. Świętego spokoju. Kiedyś dla kariery poświęcił miłość i od tej pory nie zaznał nawet prawdziwej przyjaźni. Unika bliższych kontaktów z ludźmi jak ognia. Jest typem samotnika, który wmawia sobie, że tak mu dobrze. Oszukuje sam siebie, ale w końcu jego kłamstwa przewiduje Ricky, który znajduje niewysłane listy do pewnej kobiety. Kordian i Ricky są skazani na swoje towarzystwo i jak się okazuje, dobrze na tym wychodzą. W efekcie Kordian rezygnuje od męczącego życia i wraca w rodzinne strony. Wraca do kobiety, którą kochał przez cały ten czas. 

Typ faceta: NIEDOSTĘPNY 
Zgrywają twardzieli, co sami sobie w życiu poradzą. Stawiają sobie cele i je realizują. Praca, praca, praca. Nie ma czasu na uczucia. Napięty grafik, dzień wypełniony po brzegi. Jedyne, o czym marzy to łóżko. Niestety puste, nikt w nim nie spał od lat. W mieszkaniu nie znajdziesz damskich ubrań, ani kosmetyków, a jedynie pustkę w sercu mężczyzny. Czy można na dłuższą metę żyć samemu? Po co zgrywać niedostępnego? Dlaczego ludzie uciekają przed uczuciami? Dlaczego mężczyźni wstydzą się miłości? 


Ricky - Karierowicz, który ślepo podąża za głosem serca. Robi z siebie pośmiewisko, ale nie dostrzega prawdy, bo jest zapatrzony w cel, który sobie wyznaczył. Poprzez muzykę chce przekazać publiczności życiową prawdę. Na początku z marnym skutkiem, ale pomału Ricky się rozkręca. Chłop ma tak gorące serce, że swoją miłością potrafi obdarzyć każdego fana z osobna. Potrafi wspierać i pomagać Kordianowi, choć ten nie chce mieć z nim nic wspólnego. 

Typ faceta: ZAPALENIEC
Ciężko określić kogo kocha bardziej, siebie, czy ludzkość? Nie obdarzy miłością jednej kobiety, bo biedaczka spłonęłaby od jego gorącego serca i płomiennego uczucia. Ten mężczyzna ma swoje zasady i zawsze musi być po jego myśli. Gwiazdorzy, ale nie uważa się za lepszego. Najchętniej przyjaźniłby się ze wszystkimi. Facet nieco naiwny, który ogląda świat przez różowe okulary. Taki trochę laluś, pudelek do głaskania, miś do przytulania. Łatwo go zranić, ale każda porażka to tylko cegła, którą dokłada do muru doświadczeń. Mężczyzna przepełniony pasją i ślepo dążący do celu. On zbawi świat.


Tomasz - Przykładny chłopak, w sumie już narzeczony. Z pozoru poukładany facet, który doskonale wie, czego w życiu che. Niestety to tylko pozory. Nudzi go domowe życie, on pragnie czegoś więcej niż przytulne ciepło domowego ogniska. Tylko czego? Sam jeszcze nie wie, do czego jest zdolny. Jak to się stało, że dał się ponieść namiętności, której od tak dawna brakowało mu w relacjach z narzeczoną? Dlaczego wylądował w łóżku z obcą kobietą? Jak teraz spojrzy w oczy ukochanej i jak przysięgnie jej miłość i wierność do końca życia, skoro zdradził ją już przed ślubem? Nie, on jej nie zdradził. On się jedynie musiał przekonać, jak bardzo ją kocha.

Typ faceta: NIEWIERNY
Niby grzeczny, szczery, kochający. Dba o swoją kobietę i świata poza nią nie widzi. Tak myśli kobieta i wszyscy dookoła, ale tylko ten mężczyzna wie, co tak naprawdę czuje. Wątpliwości pojawiają się na każdym kroku. Niby jesteśmy razem od podstawówki, ale czy to na pewno ta jedyna? Za tydzień ślub, ale czy na pewno tego chcę? Zostanę mężem i ojcem jej dzieci, ale czy jestem na to gotowy? Oczywiście, że nie. Nikt nie jest, ale niewierny musi się dopiero o tym przekonać. Musi posmakować innej kobiety, żeby zdać sobie sprawę, jak bardzo kocha swoją. O ile jest jeszcze kogo kochać.


Jarosław - Samotny facet po czterdziestce z aspiracjami na miłość. Nie szuka kobiety na siłę, chociaż nie ukrywa, że jest trochę zdesperowany. W końcu goni go czas. Całkowitym przypadkiem Jarosław wpada na Julię. Spotykają się w sklepie zoologicznym i od razu wpadają sobie w oko. To szansa, której mężczyzna nie chce przepuścić. Nie czeka na nic, od razu zaczyna działać, bo nie ma nic do stracenia. Jarek i Julia poznają się bliżej, spędzają ze sobą czas i wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że Julia ma męża. Co prawda od dawna go już nie kocha, ale Stefan nadal jest o nią przesadnie zazdrosny i nie dopuszcza, by Jarosław odebrał mu żonę.

Typ faceta: W ŻYCIU MI NIE WYSZŁO
Samotnik. Nigdy nie miał nikogo na stałe, chociaż tak bardzo się stara. Niczego mu w życiu nie brakuje, poza miłością. Dobrze zarabia, ma dom, jest wychowany i kulturalny. Urodą nie grzeszy, ale przecież to nie jest najważniejsze. Nie rozumie, dlaczego kobiety nie zwracają na niego uwagi. Nie bawi się w zalotne flirty. Zależy mu na dojrzałej relacji. Chce zbudować dom i założyć rodzinę. Czas go goni, a on popada w desperacje. W końcu odpuszcza i idzie wyżywać się na innych. Obwinia los za swoje niepowodzenia. Przecież był dobry. Robił, co mógł, a teraz będzie się mścił. I już nie chce żadnej innej kobiety. Skoro pierwsza nie wiedziała, czego chciała, z pewnością inne też takie będą.  


Stefan - Były żołnierz. Służył na misji, więc długo nie było go w domu. Zostawił żonę i dziecko z poczucia obowiązku pracy. Kiedy wrócił, stał się trochę oschły, trochę zrzędliwy, mało uczuciowy. Po latach służby zaczyna układać sobie życie od nowa. Szuka normalnej pracy i uczy się kochać rodzinę tak jak dawniej. Nie wychodzi mu to zbytnio. Nie jest dobry w okazywaniu uczuć, ale bardzo zależy mu na zonie, która zdążyła już zapomnieć, co do niego czuje. 

Typ faceta: HARDY WOJOWNIK
Jest na straconej pozycji w związku, ale nie odpuści. Żona chce rozwodu, dzieci nie wiedzą, kim on właściwie jest, ale wojownik będzie walczył do końca. To tylko kilka lat, które nie powinny nic zmienić, ale niestety zmieniają wszystko. On tego nie zrozumie. Jest zawzięty, uparty, a nawet agresywny. Nie dopuszcza do siebie porażki, chociaż ta zagląda mu w oczy. Jak odzyskać stracony czas? Nie da się, można jedynie zacząć budować wszystko od nowa i on to wie.


Moim zdaniem: Sześciu mężczyzn i siedem rzeczy, których o nich nie wiemy, Nie wiemy, nie rozumiemy, nie potrafimy przyjąć do świadomości. Różnie bywa z kobiecą psychiką, która jest narażana na nieprzewidywalne ruchy chłopaków, narzeczonych, mężów.  Jednak nie o kobietach tutaj mowa. Faceci - jacy są i co przed nami ukrywają? Każdy z panów przejawiał typowe dla danego rodzaju faceta cechy. Postaci były dosyć przejaskrawione, ale zachowały fason normalności. Ten film miał być odsłoną całkowicie nowego spojrzenia na płeć brzydszą. Niestety nie był. Z filmu nie dowiedziałam się nic, czego bym już nie wiedziała.  Mężczyźni - nie wiedzą, czego chcą; nie doceniają tego, co mają; są zapatrzeni w siebie; zdradzają swoje kobiety; chcą być najlepsi; nie akceptują porażek. A mimo wszystko kobiety ich potrzebują. 
Czytaj więcej >
Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka