Chemia

Nigdy przed obejrzeniem filmu w kinie czy to w domu nie mam w zwyczaju czytania recenzji. Nie zawsze też oglądam zwiastuny. Idąc do kina kieruję się zwykle opinią znajomych, lub intuicją. W tym przypadku obejrzałam zwiastun i jedynie to zachęciło utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten film to może być coś, przez duże "c". 


Piękni, młodzi i szaleni. Co może stanąć na przeszkodzie dwojgu młodym do szczęśliwego związku? Może się wydawać, że dzięki swojej przebojowości mają świat u stóp, lecz ona nie wie o jego trudnej przeszłości, a on nie spodziewa się, że ona nie ma przyszłości. Obydwoje balansują na pograniczu życia i śmierci, nie zdając sobie sprawy jak krucha jest granica.


Jej pozostało niewiele, lecz przez dany jej czas postanowiła naprawdę żyć. Pełna pasji i życiowej energii, która aż z niej kipi, chce umrzeć szybko i bezboleśnie. Nie podejmuje leczenia, lecz zakochanie zmienia jej punkt widzenia. Znajduje człowieka, z którym dzieli pasje, temperament, łóżko i przypuszczalne ostatnie dni swojego życia. On w zamian podejmuje się wspierać chorą kobietę w walce z rakiem. 


Moim zdaniem: Iście bajkowy zwiastun zapowiadał smutną historię romantyczną. Ona, on, i rak. Przygnębiające, ale jakże często prawdziwe. Sam pomysł na scenariusz genialny. Jako fanka romansów w każdym wydaniu pewnie bym się popłakała gdyby nie to jak ten scenariusz został podany widzom. Rozczarowałam się realizacją. Już na początku nie wiadomo o co chodzi. Wiele spraw jest niedopowiedzianych, przez co widz musi sam doklejać wątki w głowie. Film był inspirowany życiem, ale tak naprawdę nie wiemy, czy jest to opowieść o konkretnych ludziach, czy indywidualna wizja reżysera, który jedynie zapożyczył modny wątek choroby. Posługiwanie się faktami wytłumaczyłoby nieprzeciętność bohaterów, ale dla statystycznego widza wydają się być niezrównoważonymi psychicznie, którym choroba zaszkodziła z nawiązką. Romantyczna historia, przez tępo akcji została pozbawiona romantyzmu, a choroba zaczęła dominować w tematyce filmu.


Wersje robocze: 4. Trzy z nich pomarańczowym napisem rzucały mi się w oczy. Pytanie gdzie jest czwarta, o której nieustannie przypomina mi cyferka na pasku bocznym. Czy o czymś zapomniałam? Nie opublikowałam jakiejś ważnej notatki? Coś mi umknęło? Jeden post wyrwany z mojej pamięci nie dawał mi o sobie zapomnieć. Gnębiła mnie ta myśl i nie dawała żyć, aż znalazłam ten jeden krótki tekst o wdzięcznej nazwie "Dni otwarte w technikum", zapisany któregoś tam listopada 2012. Prawie 3 lata temu (!) O mój boże, kiedy to było... Przeczytałam moje ówczesne wypociny, które prawdopodobnie miały być krótką relacją i z bólem serca stwierdziłam, że mój sposób pisania, zasób słownictwa, a nawet pogląd na świat ledwo co się zmieniły. Chyba nigdy nie wydorośleję :c


Niedawno (27.11.12) odwiedziliśmy całą klasą III. pobliskie Technikum Weterynaryjne w Trzcianie. Już od dawna wiedzieliśmy, że dyrektor technikum zorganizuje coroczne targi dla uczniów gimnazjum i będzie promował swoją szkołę, ale nie mieliśmy pojęcia, że będzie tak fajnie. Na początku, jak tylko weszłam do szkoły przeraził mnie ogrom uczniów.! Byłam w tym budynku już kilka razy, ale nie był on do tej pory aż tak zaludniony :) Od razu wyczaiłam wzrokiem moją o rok starszą przyjaciółkę,  która poszła do tej szkoły i padłyśmy sobie w ramiona. Chciała mnie wszędzie oprowadzić i pokazać co i jak, ale niestety dyrektor miał inne plany i kazał wszystkim zgromadzonym uczniom (nie tylko z naszego gimnazjum, bo przyjechali jeszcze uczniowie z pobliskich miejscowości) skierować się na salę gimnastyczną.
  Na sali powitano nas ciepłymi słowami pani pedagog i własnie samego dyrektora. Oboje wymieniali zalety i możliwości jakie stawia przed nami wybranie własnie tej szkoły. Po krótkiej przemowie był występ fryzjerek i jednego fryzjera (rodzynek wśród dziewczyn :PP) mieli bardzo fajny spektakl. Pokaz mody (z czego chłopcy z mojej klasy byli w niebo wzięci) i tańczyli co wywołało ogólną sensację, "bo ten chłopak tańczył" ;o !! Owszem było to troszkę zabawne ^^ ale ja podziwiam tego Rodzynka za odwagę ;) Nie każdy by wyszedł na środek i zatańczył typowo dziewczęcy taniec.  
  Po występach poproszono nas jako gości, abyśmy podzielili się na grupy i żeby każdy dołączył do instruktora uczącego danego zawodu (kierunku), który nas interesuje. Do wyboru mieliśmy weterynarię, żywienie, fryzjerstwo, budownictwo i coś związane ze strażą :D (nwm jak to się fachowo nazywa xd) W każdym razie ja i moja koleżanka z ławki już wcześniej ustaliłyśmy, że idziemy na warsztaty z żywienia. Zebrała się cała grupa (jakieś 20 osób z czego większa połowa była z mojej szkoły) udaliśmy się do profesjonalnej kuchni i... piekliśmy ciasteczka !! :)) Było pięć stanowisk więc, musieliśmy się podzielić po 4 osoby na każde. Przy odpowiednich stanowiskach czekali na nas instruktorzy (uczniowie technikum). Było świetnie. !! Po prostu nigdy nie bawiłam się tak dobrze i to w kuchni! :D Nie dość, że pogłębiliśmy swoje znajomości z nowymi ludźmi to jeszcze, poprzez dobrą zabawę i współpracę w grupach zrobiliśmy poczęstunek dla  pozostałych uczniów! :D Sypaliśmy się mąką, moja koleżanka rozsypała płatki kukurydziane na całą kuchnię!, no i komentowaliśmy na jaja co kto i jak robi. Mieliśmy wielkie śmianie szczególnie z chłopców, którzy wałkowali cisto, pozowali do zdjęć z mikserami i nieustannie podjadali ;P 

Tekst 100% z lat wcześniejszych bez żadnych retuszy i upiększeń. Oj Monia, Monia... co z ciebie wyrośnie -.-

Czytaj więcej >

Send me letter

Jakiś czas temu wpadłam na pomysł listownej wymiany. Nie pamiętam już co mnie wtedy natchnęło, ani skąd przyszedł mi do głowy ów pomysł, ale był to jeden z lepszych w moim życiu. Nie byłam (i nadal nie jestem) obeznana w stronach internetowych, które umożliwiają korespondencję. Nie rozumiem na jakich zasadach one działają i po co się tam rejestrować? W moim przekonaniu nie jest potrzebne nic poza skrawkiem papieru, czegoś do pisania, koperty, znaczka i oczywiście adresata. Z tym ostatnim było najgorzej. W dobie Internetu nie jest łatwo znaleźć kogoś chętnego do analogowej wymiany listownej. Jednak Monia się łatwo nie poddaje. Zaczęłam szukać i pytać, ale nie byle kogo! Na pierwszy rzut szli blogerzy, z którymi już od dłuższego czasu wymienialiśmy komentarze. Z racji regularnych odwiedzin na blogach wiedzieliśmy już o sobie co nieco, dlaczego by więc nie zaproponować im bliższego poznania? Wiadomo, na blogu nie wszyscy wszystko piszą, prywatna korespondencja to co innego. Pytałam więc. Jak można się domyśleć spotkałam się z odrzuceniem propozycji i to nie raz, lecz moje listowne aspiracje znalazły w końcu pozytywny odzew!

Od ponad półtora roku regularnie koresponduję z dwoma dziewczynami. Klara przez ten czas przysłała mi 17 listów, w tym dwie olbrzymie kartki urodzinowe i kilka pocztówek! Od Lennyk dostałam już 18 po brzegi wypełnionych kopert, z różnymi niespodziankami w środku! Międzyczasie zaczęłam skromną korespondencję z clemeent (12 przepięknie ozdobionych kopert), a od niedawna również z Anią, która również nie pozostawi pustego miejsca na papierze, wypełniając je uroczymi rysunkami (8 listów, w tym jedna paczuszka). Do dziewczyn od teraz dołącza jeszcze Bobik, z czego niezmiernie się cieszę!
Ktoś by pomyślał, że na koperty i znaczki wydam majątek, a nad odpisywaniem wylewam za dużo czasu. Owszem, nie zaprzeczę, ale uwierzcie, że nic Wam tak nie upiększy dnia i nie poprawi humoru jak list zaadresowany właśnie do Was!  Ktoś chętny do listownej wymiany? :)

Zima zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią kilka ciekawych wydarzeń! Pomału trzeba się ubezpieczać przed nadchodzącym mrozem, ale przyda się też kilka innych kobiecych gadżetów, których w szafie i w kosmetyczce nigdy za wiele! ;)
1. czapka z pomponem 2. kurtka lub płaszczyk 3. czerwona/bordowa i pudrowo-różowa szminka
4. czarne botki 5. duża torba 6. zwyczajne buty na obcasie 7. rękawiczki, najlepiej na sznurku


1. Gdybyś mogła  posiąść ot tak jakąś umiejętność, jaka umiejętność by to była?
Chciałabym umieć szybko się uczyć, bez zbędnego siedzenia nad książkami. Po prostu czytam, zapamiętuję i już do końca życia pamiętam. Nierealne, ale właśnie taką umiejętność chciałabym posiadać.

2. Możesz wymyślić sobie towarzysza wspaniałej, długiej wyprawy, a ten zmaterializuje się u Twego boku. Jaki byłby to towarzysz?
Przychodzą mi na myśl same postacie z bajek. Przez chwilę pomyślałam o Dzwoneczku, później o Olafie z "Krainy Lodu" (wiecie, tan przezabawny bałwanek), a nawet osioł ze Shreka przewinął mi się przez głowę. Prawda jest taka, że towarzysz wspaniałej i długiej wyprawy zwanej życiem może być tylko jeden.

3. Przyznałaś się komukolwiek ze swoich znajomych, że masz bloga czy utrzymujesz to w ścisłej tajemnicy, by nikt nie czytał Twoich zapisków?
W zamierzchłych czasach prowadziłam bloga anonimowo, lecz stało się to dla mnie bardzo uciążliwe, gdyż trudno wtedy pisać w pierwszej osobie. Stopniowo ujawniałam tutaj swoją osobę. Dla mnie był to przełom. Nie było łatwo powiedzieć przyjaciołom, którzy myśleli, że wszystko o mnie już wiedzą "hej, nie wiem czy wiesz, ale od roku prowadzę bloga". Tak więc nic nie mówiłam. Dowiedzieli się sami i byli tym zachwyceni. Dalsi znajomi, a nawet obcy ludzie ze szkoły chyba poczuli mały respekt. Kiedy poszłam do nowej szkoły, jasno i otwarcie przyznawałam się do bycia blogerką. Ludzie chcieli adresy, co chwilę pytali o nowe posty, czym się inspiruję itd. Teraz moje małe grono przyjaciół zagląda tu regularnie, tyle jestem pewna :)

4. Masz w swojej szkole jakiegoś ciekawego nauczyciela (z własnego doświadczenia wiem, że to bardzo prawdopodobne)? Jeśli chcesz, rozpisz tu jego portret psychologiczny!
Profesor R. - uczy mnie przedmiotów zawodowych, a raczej powinien, bo dosyć rzadko to robi. Na jego lekcjach dowiemy się jak rozwiązywać matematyczne równania, kim była Wernyhora na "Weselu", co jego sąsiad robił dwa dni temu w nocy, podzieli się z nami wspomnieniami z wojska, ze studiów i z życia rodzinnego, pokaże jakie płytki układa w kuchni, a na koniec zwieńczy wszystko zabawnym sucharem.



5. Gdybyś wskoczyła do telewizora i mogła wypowiedzieć jedno zdanie do widzów, jakie zdanie by to było?
"Żyj i pozwól żyć" - pozostawiam Wam to do własnej interpretacji.

6. Co kojarzy Ci się ze słowem "maltryk" (które być może nie istnieje...)?
Tak myślę i myślę i mam przed oczami troty, trochę piasku i wodę w wiaderku, czyli moja zabawa z dzieciństwa, kiedy to próbowałam sklecić coś z niczego. Zawsze wychodziła taka bezkształtna i bezimienna kupa, teraz ta kupa przyjęłaby nazwę "maltryk".

7. Możesz coś wybudować za pomocą myśli... co to jest?
Mój własny wymarzony dom, w którym w przyszłości zamieszkam! Z drewnianymi ścianami od zewnątrz, zawsze ciepły i przytulny. Z wielkimi majestatycznymi drzwiami, po przekroczeniu których ukazuje się nam wielki, ciemny  przytulny salon. Na środku, obok masywnego dębowego stolika, będą stać skórzane fotele. W rogu kominek, a przed nim sztuczne futro i stałe miejsce na choinkę bożonarodzeniową. Nowoczesna kuchnia ze zmywarką i srebrną lodówką, ale poza tym cała w klasycznym drewnie. Łazienka. a po środku niej owalna wanna na złotych nóżkach. Wielkie lustra, wielkie umywalki... Masywne schody prowadzące do mojej sypialni i pokojów dzieci. Na ścianach korytarza ogromne regały z książkami, a pomiędzy nimi malutki stolik ze stosem książek i wygodnym fotelem. W sypialni ogromne łóżko, a na nim duże poduchy przykryte satynowym materiałem. Po bokach skromne lampki, dające półmrok, a na przeciwko łóżka pusta ściana, na której emitowane będą nocne seanse z rzutnika po drugiej stronie. Ooo tak :)

8. Jak często korzystasz z internetu w celach blogowych?
Prawie codziennie. Posty dodaję rzadko, ponieważ piszę je na raty, ale staram się zaglądać tu jak najczęściej, kontrolować sytuację i komentować Wasze blogi.

9. Wybierasz miesiąc bez słodyczy czy internetu?
Zdecydowanie bez słodyczy, tym bardziej, że pomału się od nich odzwyczajam (ten wczorajszy 3bit się nie liczy). Miesiąc bez słodyczy na pewno dobrze by mi zrobił.

10. Czy napiszesz w tym pytaniu swój monolog wewnętrzny? Przy odpowiedzi "tak" proponujemy to tu zrobić!
Ale ze mnie szczęściara, jest piątek, inni wylewają swoje poty nad sprawdzianem z geografii, a sobie siedzę w domku, nadrabiam serialowe zaległości, słucham ulubionego radia i regeneruję zmęczone mięśnie i psychikę. Na dworze świeci słońce, prawie z zenitu. Powinnam się uczyć angielskich słówek, ale wolę poczytać książkę, odpisać na zaległe listy i zacząć pomału rozplanowywać miejsce w walizce. Boli mnie kręgosłup i wszystkie kończyny, ale to nie zepsuje mi tego pięknego dnia. Za chwilę idę robić obiad. Danie na dziś: ogórkowa!

11. Słyszysz rozdzierający krzyk za oknem o północy, który wyrywa Cię ze snu. Co robisz?
Po pierwsze, zapewne się nie obudzę. A jeżeli już to idę spać dalej. Cokolwiek by to nie było, nie zedrze mnie z łóżka o tej godzinie.


Rozwód rodziców? Błędy przeszłości? Fałszywi znajomi? Niespełnione ambicje? Porzucone marzenia? Zranione serca? A może wszystko na raz? 


Rodzice pomimo rozwodu zachowują dobre relacje. Dla Ronnie to najgorsze przekleństwo, bo matka ciągle zachęca ją do odbudowania kontaktów z ojcem. Najbliższe wakacje nastolatka musi spędzić w towarzystwie taty i młodszego brata. Na drugim końcu Stanów nie ma żadnych znajomych. Nie zna tam nikogo, ale szybko się zaprzyjaźnia z miejscową ćpunką i jej chłopakiem. Wpada także w oko jednemu z największych przystojniaków - Willowi, co sprawia, że staje na celowniku mściwości zazdrosnych o niego dziewczyn. 


Ronnie nie jest zainteresowana jego osobą, ale kiedy znajoma ćpunka podstępnie wykorzystuje ją i wpada w kłopoty może liczyć tylko na otaczających ją mężczyzn. Ronnie jest muzycznie uzdolniona. Jako dziecko grała na pianinie, lecz po rozwodzie rodziców porzuca muzykę. Teraz stoi przed poważnym wyborem studiów, a list z Julliard nie ułatwia decyzji. Międzyczasie jej relacje z Willem postępują. Chłopak pokazuje jej inny świat. 


Will jest bajecznie bogaty, ale wstydzi się tego. Jego rodzina nie jest szczęśliwa, dlatego woli pracować, albo spędzać czas z Ronnie. Widują się bardzo często, lecz pomimo szczerości ich uczucie Will zataja przed dziewczyną pewną ważną sprawę, dotyczącą jej ojca, która po pewnym czasie wychodzi na jaw i niszczy wszystko, co było pomiędzy nimi. Ronnie udaje się odbudować relacje z ojcem, a wspólne zamiłowanie do muzyki w końcu przekonuje ją do zagrania pierwszej piosenki od bardzo wielu lat. Dziewczyna jest rozdarta pomiędzy dwoma bardzo ważnymi dla niej mężczyznami. Pod koniec wakacji tata wyznaje jej prawdę i prawdziwą przyczynę, dla której ostatnie dwa miesiące spędziła właśnie z nim. 


Czytaj więcej >

Selfietag

Zacznę może od długo przekładanego tagu, do którego zainspirowały mnie: Marta i Bobik. Selfietag podobnie jak wiele innych blogowych tego typu zabaw polega na zadawaniu pytań i odpowiadania na nie, a że tym razem pytania były nieco bardziej rozwinięte i nie ingerowały w moje prywatne sprawy bezczelnym zapytaniem o ulubiony kolor stwierdziłam, że i ja z chęcią udzielę niebanalnych odpowiedzi. Odpowiedzi udzieliłam banalnych, trudno. Niemniej jednak celem tego tagu jest przybliżenie Wam mojej skromnej osoby (wniosek z tego taki, iż również banalnej), a więc zapraszam do zapoznania się z treścią.

1. Jaka jest twoja najlepsza cecha fizyczna?
Nie umiem i nie lubię oceniać sama siebie, dlatego nie wiem. Wiele rzeczy mi się we mnie podoba, ale to działa na zasadzie braku kompleksów. Nie potrafię wskazać pojedynczej cechy fizycznej, to raczej całokształt wpływa na moje poczucie własnej wartości.

2. Gdybyś mógł odwiedzić jakiekolwiek miejsce na Ziemi, to gdzie byś pojechał?
Marzę o podróżowaniu i szczerze powiedziawszy chciałabym zwiedzić cały świat! Jest tyle pięknych miejsc, które chciałabym zobaczyć na własne oczy i doświadczyć na własnej skórze. W przyszłości chciałabym móc odwiedzić przede wszystkim Meksyk i Australię.


3. Co potrzebujesz, żeby poczuć się lepiej, gdy jesteś chory?
Przede wszystkim świętego spokoju. Lubię kiedy się o mnie troszczą, ale nadmierne zainteresowanie moją osobą bardziej męczy niż pomaga. Do wyzdrowienia potrzebuję jedynie herbatki z cytrynką i dobrej książki.

4. Jaką jedną poradę dałbyś młodzieży i dlaczego?
Sama zaliczam się do młodzieży i jeszcze życiowo doświadczona za bardzo nie jestem. Mimo wszystko chciałabym apelować do moich rówieśników żeby nie podążali za światową modą i byciem trendy. W dzisiejszych czasach bycie oryginalnym oznacza przede wszystkim bycie sobą, dlatego uważam, że warto postępować zgodnie ze swoim sumieniem i przede wszystkim nie wstydzić się tego! 

5. Jak myślisz, jakimś zwierzęciem byłeś w swoim poprzednim wcieleniu?
Reinkarnacja? No cóż katolik też może się w to pobawić.. Tak więc wydaje mi się, że byłam psem. Tak, na pewno byłam psem.

6. Co byś zmienił, gdybyś cofnął się w czasie?
Nic. Moje życie od samego początku toczy się w dobrym kierunku. Nawet kiedy były chwile słabości, nie żałuję ich. Wszystkie błędy wpłynęły na całokształt mojej osobowości. Dzięki temu jestem teraz jaka jestem.

7. Co robisz dla rozrywki w weekendy?
Spotykam się z chłopakiem i to jest moja jedyna stała rozrywka. Oczywiście czasem wypadnie jakaś impreza, wizyta u babci, wypad na miasto, ale po całym tygodniu zabiegania nic tak nie cieszy jak leniuchowanie przy boku mojego mężczyzny.

8. Co denerwuje Cię w miejscu, którym pracujesz?
Potraktuję pracę jako naukę, a że moja szkoła wad jako tako nie ma, to zwalę winę na nauczycieli, bo jest kilkoro takich, którzy po prostu działają mi na nerwy. 

9. Nie mogę żyć bez...
Tlenu (czyt. Miłości Mojego Życia), przyjaciół, książek, jedzenia - tak niewiele mi do życia potrzeba i tak wiele zarazem.

10. Jakbyś mógł mieć jedną super moc, to jaka by ona była?
Nie kręci mnie czytanie w myślach, ani żadna czapka niewidka. Super moc, która naprawdę by mi się w życiu przydała to umiejętność wyrabiania się w czasie (bo z tym u mnie ciężko), ewentualnie możliwość wydłużania doby, bo 24 godziny to zdecydowanie dla mnie za mało.


Kochani nazbierało się kilka filmów, których swoją drogą dawno tutaj nie było. Tak więc oto pomyślałam, że podzielę się z wami kilkoma pozycjami (nawet nie czuję, że rymuję), które są - lub niekoniecznie są - godne polecenia. Może na dobry początek coby Was nie zanudzić przytoczę tylko cztery tytuły. Tym razem obracać się będziemy w tematyce komediowej. Na pierwszy rzut idzie:



Druga część (pierwszej nie miałam okazji obejrzeć, ale to nie wpłynęło na mój komfort oglądania, gdyż filmy nie są powiązane) komedii typowo policyjnej. Dwaj przyjaciele po fachu dostają za zadanie wykryć narkotyk krążący w okolicach koledżu. Aby akcja przebiegła szybko i sprawnie policjanci pod przykrywką nowych uczniów trafiają do szkoły wyższej i rozpoczynają nowe studenckie życie. Jeden z nich wkręca się w to tak bardzo, iż zdaje się zapomnieć o powierzonym zdaniu, drugi z kolei nie potrafi udawać wyluzowanego uczniaka i z uporem prowadzi śledztwo. W pewnym momencie zachowania policjantów ostro ich poróżnią. Przyjaźń stanie się zachwiana, ale jak się okaże, tylko razem mogą rozwiązać narkotykową zagadkę.
Moim zdaniem: W filmie nie zabrakło tego, czego najbardziej oczekiwałam czyli zaskakujących akcji i pozytywnego humoru. W niektórych momentach popłakałam się ze śmiechu, co nie jest częste, kiedy oglądam amerykańskie komedie. Film nie należy do wygórowanych pod względem merytorycznym. Można wypatrzyć kilka błędów, ale nie są one rażące. W produkcji nie znajdziemy głębokich przemyśleń, ani typowo życiowych wniosków, niemniej jednak moda na motto została zachowana.


Ta brzydka i gruba - mowa tu o przyjaciółce na posyłki, którą jest Bianka. Stereotyp "przyjaciółek" szerzy się w amerykańskich liceach, lecz główna bohaterka nic o tym nie wie. Bianka jest mądrą i pewną siebie uczennicą, która co prawda urodą nie grzeszy, lecz nadrabia luzackim charakterem. Od swoich najlepszych bliskich i oddanych koleżanek dowiaduje się także, że jest the duff, czyli osobą poniżaną, wyśmiewaną i nieświadomie wykorzystywaną. Jej "przyjaciółki" potrzebują kogoś takiego, żeby wypaść lepiej na jej tle, a także żeby mieć punkt zaczepienia jeżeli ktokolwiek chciałby do nich dotrzeć. Kiedy Bianka dowiaduje się, że jest wyśmiewana postanawia zmienić swoje życie kosztem prywatnego życia. Znosi wszelkie upokorzenia, ale wytrwale i z zapałem brnie do celu, chcąc dorównać swoim koleżankom.
Moim zdaniem: Film jest całkiem przyjemną komedią z lekkim romantycznym zabarwieniem. Był wybrany do obejrzenia przez całkowity przypadek. Nie spodziewałam się wielkiego wow, więc się nie rozczarowałam. Dało się poczuć typowy amerykański humor typowych amerykańskich nastolatków. Na długi jesienny wieczór jak znalazł.


... przez okno i zniknął (tak brzmi cały tytuł). Jak można się domyślić głównym bohaterem będzie tytułowy stulatek, czyli Allan Karlsson. W swoje setne urodziny, Allan wyskakując przez okno, ucieka z domu spokojnej starości, wierząc, że nigdy nie jest za późno, aby zacząć wszystko od nowa. Nie stanowi to dla niego problemu, ponieważ mężczyzna cieszy się doskonałym zdrowiem. Pierwsze niestandardowe posunięcie seniora inicjuje kolejne nieprawdopodobne zdarzenia. W ręce Allana przez przypadek trafia walizka pełna pieniędzy, później z kolei staruszek ma do czynienia z bandą motocyklistów, którzy w efekcie doprowadzają go do słonia-cyrkowca. Mężczyzna wiele przeżył, ale śmiem podejrzewać, że jeszcze nigdy nie spotkał gangstera-choleryka, ani najbardziej flegmatycznego policjanta świata. Setne urodziny są dla Allana początkiem życiowej przygody, dzięki której podróżował po świecie, wykonywał tajne misje i zawarł znajomości z ważnymi osobowościami.  
Moim zdaniem: Komedia tak niedorzeczna, że aż prawdziwa. Groteskowa fabuła sprawia, że podziwiając solenizanta, widz nabiera chęci do życia. Niecodzienny humor, który nadaje główny bohater potrafi rozweselić każdego, chociaż nie jest on piorunujący... Film potrafi zmotywować i nakręcić do działania z lekkim ironicznym optymizmem.


Jest w naszej galaktyce rzecz, która jest przedmiotem pożądania niejednego złego i dobrego. Każdy chce go mieć i wykorzystać jego wielką moc do swoich niecnych celów. Z grubsza o to się w tym wszystkim rozchodzi. Peter Quill znany we wszechświecie jako zarozumiały awanturnik kradnie tajemniczy przedmiot i natychmiast jego osoba staje się centrum zainteresowania. Ronan, którego ambicje zagrażają całemu światu, stawia sobie za cel dopadnięcie Petera i odbicie cennego przedmiotu. 
Moim zdaniem: Fabuła dosyć przeciętna: kosmos, dobrzy i źli bohaterowie walczą przeciwko sobie, chcąc zdobyć coś cennego i przejąć władzę nad światem. Tylko, że tym razem ci właśnie bohaterowie dodają +100 punktów do całokształtu. Słowo daję, że są najlepszym elementem produkcji! Rozwalają humorem i niebanalnym dialogiem. Zagrożenia i opresje nakręcają ich poczucie humoru jeszcze bardziej. Tak właśnie wyobrażam sobie strażników czuwających nad naszą galaktyką. Film jak najbardziej godny polecenia! 
Czytaj więcej >
Create your space © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka