10 miesięcy temu zaczynałam naukę w gimnazjum jako drugoklasistka. Ten czas jednak nieubłaganie płynie i brnie wciąż do przodu. Jesteśmy jego więźniami, dlatego też czasem zdawało mi się, że tracę dzień za dniem, nic sensownego nie robiąc... Po prostu przeżywałam dobę z dobą i nic z tego nie miałam. Zero satysfakcji. Jednak od niedawna takie dni trafiają mi się coraz rzadziej. Nareszcie zaczynam czuć, że żyję! Nareszcie coś wnoszę do swojego życia. Lubię to uczucie, bo daje takie jedyne w swoim rodzaju uczucie niezależności i lekkości.
Teraz kiedy wakacje zbliżają się coraz większymi krokami, korzystam z tych ostatnich dni bycia drugoklasistką. Kończąc II gimnazjum ze średnią 4.13 mam banana na buzi. Może to nie najlepsza średnia, jaką kiedykolwiek miałam, ale tym razem jestem w pełni zadowolona. W szkole mamy już same luzy - oczywiście, jeżeli ktoś jeszcze chodzi do szkoły, bo np. dzisiaj z 26 uczniów w mojej klasie zostało 9 - ale ja wytrwam i pójdę jeszcze jutro i w środę. W czwartek mamy wolne, bo III klasa ma zakończenie roku. Wszystkie oceny wystawione, a do szkoły chodzę, żeby nie mieć nieobecności. Oczywiście to czysta strata czasu, ale wreszcie można rozmawiać na lekcjach i dowiedzieć się tego i owego o nauczycielach.
W szkole czas strasznie szybko płynie i nie chodzi mi tutaj o pojedyncze lekcje, bo one się jednak czasem ciągną. Cały rok szkolny leci, jak z bicza strzelił, no powiedzcie mi, kiedy minęło te 10 miesięcy? No, kiedy ja się pytam? Pewnie, zanim się oglądnę, będę już w trzeciej klasie. A tam testy, bierzmowanie i inne takie duperele, że aż strach pomyśleć.